tag:blogger.com,1999:blog-10644811091432404082024-03-14T08:23:59.041+01:00Bo w życiu liczy się równowaga...Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.comBlogger130125tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-65809655251270540322019-12-18T16:14:00.002+01:002019-12-18T16:14:38.826+01:00Kolejny test...Jestem ponownie. Wygląda na to, że grudzień sprzyja pisaniu tutaj ;) Ale myśli mówią, że niekoniecznie sprzyja dobrym wynikom...<br />
<br />
Ale od początku... Rok temu się nie udało. Gdzieś tam w komentarzach napisałam, że nie wyszło. Potem była praca, dom, praca... Miałam podchodzić w czerwcu, ale jeszcze do końca miesiąca było krucho z czasem. Potem ustaliliśmy, że lipiec odpoczniemy i w sierpniu wracamy do kliniki.<br />
<br />
I obserwowaliśmy cykl. Zmieniłam lekarza, by nie dojeżdżać zbyt daleko, by był prawie że "za rogiem" (by w domu jednak być dłużej niż krócej). I wszystko wyglądało ładnie... Póki w momencie, gdy wszystko miało właściwie zacząć rosnąć (czyli gdzieś około 12 dnia cyklu), nie urosło coś innego.<br />
<br />
Polip... W wakacje... moje wakacje przeznaczone pod transfer...<br />
<br />
I znowu szukanie, gdzie, co i jak... Kolejna histeroskopia w planach. Najbliższy (prywatny) termin gdzieś w okolicach połowy października. Więc czekamy... I nagle, gdy jadę zrobić badania i na spotkanie z anestezjologiem telefon, że jednak lekarzowi nie pasuje, że najbliższy wolny termin to listopad... Kolejny miesiąc czekania? Nie, szybki telefon do kliniki, czy nie ma opcji, by zabieg zrobić u nich. Jest poniedziałek, stoję na parkingu, gdzieś w środki drogi, jakąś godzinę na telefonie - klinika, mąż, lekarz, mama (bo opieka nad MC), klinika... mam termin na środę wieczorem. Jupiiii...<br />
<br />
Potem wszystko już idzie w błyskawicznym tempie... Zabieg, powrót, praca, praca, praca... I listopad - to ma być ten miesiąc, miesiąc kolejnego podejścia... po roku... Nie sądziłam, że tyle czasu minie, że ten rok tak szybko przeleci, że nie zdążymy wrócić do kliniki szybciej. Założenie było takie, że to będzie taki intensywny rok - ten i może jeszcze jeden, by wiedzieć, na czym stoimy, w ilu będziemy dalej tworzyć rodzinę. A tu ani kroku dalej...<br />
<br />
Pierwsza wizyta w klinice - jakaś sobota - i opinia lekarza (na usprawiedliwienie dodam, że w sobotę był przemiał i lekarz dyżurny, czyli widział mnie pierwszy raz), że jej zdaniem to będzie to cykl bez owu... I znowu świat rozbija się na kawałki... Bo jak to? Tyle czekania i znowu nic... <br />
<br />
cdn... Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-81533741959019174672018-12-08T21:56:00.001+01:002018-12-08T21:56:24.953+01:00...a chciałam tak jak kiedyś...03.12.2018<br />
<br />
Wracam na Równoważnię. To nie takie proste, ale jedyne sensowne w dniu takim, jak dziś.<br />
Minęło sporo czasu od poprzedniego wpisu. Nie wiem, czy ktoś tu jeszcze jest. U nas Synek ma już ponad 2,5 roku. Każdego dnia dziękuję za Niego, dziękuję, że się udało i że z nami jest.<br />
<br />
Zawodowo zdałam, to co chciałam zdać.<br />
<br />
I zdecydowaliśmy się na powrót do kliniki. To było trochę normalne, a trochę jednak dziwne podejście. Z założeniem, że będzie jak będzie... że bez psychicznej presji jest łatwiej... bez L4, bo wtedy kiedy się udało nic nie wskazywało na to, że tak będzie...<br />
<br />
I nawet termin ct udało się zaplanować tak, by budziło to najmniej podejrzeń. Ot wyjazd do stolicy w celach stricte zawodowych przedłużony o kilka godzin.<br />
<br />
A potem dwa tygodnie oczekiwania. Dwa tygodnie, gdy trzeba powiedzieć głowie "nie myśl". Nie wyszło mi to... Czułam się całkiem dobrze. Trochę chwilami pobolało, ale brałam to za dobry objaw. I nawet zaczęłam marzyć...<br />
<br />
Badanie poranne wykonywałam raczej rutynowo. W poczekalni czekały 3 panie prawdopodobnie na badaniu glukozy. W ciąży. Kolejny dobry objaw.<br />
<br />
A potem poszłam do pracy. Poklnęłam więcej niż planowałam. Rzucałam gromami na prawo i lewo. I zaczęłam czuć, że to nie jest taki dzień, jaki planowałam.<br />
<br />
Po pracy odbiór wyniku... I wynik... Nie całkiem, taki jakiego się spodziewałam. Albo inaczej - znając moje dotychczasowe doświadczenia, to już wchodząc po jego odbiór wiedziałam, że coś poszło nie tak. Że za wiele miałam oczekiwań.<br />
<br />
Beta - 131... 15 dzień po ct.<br />
<br />
Wróciły wspomnienia... Wspomnienia strat... plamień... leżenia... a mimo to strat...<br />
<br />
Poprosiłam moją Mamę o pomoc w opiece nad MC.<br />
<br />
I zajrzałam tu... W takich momentach cieszę się, że pisałam... W takich momentach cieszę się, że mogę tu tak trochę popłakać bez łez...Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-45248221204365452522016-07-04T23:20:00.002+02:002016-07-04T23:20:55.392+02:006 tygodni...to aż niemożliwe, że już tyle minęło. Od 6 tygodni MC jest z nami :) Praktycznie dzień i noc :) Kończy się więc dla mnie okres tak zwanego połogu. Powinnam być w formie... powinnam, bo niestety katarek MC przechodzi chyba na mnie :( Nie podoba mi się to, bo chciałabym nie pogarszać zdrówka u synka. Katarek trwa jeszcze, chociaż mam nadzieję, że już na końcówce... ale jeśli ja będę nadal "siała zarazkami", to może być różnie :( Oby nie było...<br />
<br />
edit: tyle zdążyłam napisać, jak MC miał 6 tygodni. obecnie ma ponad 4 m-ce... widać, ile udało mi się napisać później ;) byłam pewna, że udało mi się dokończyć ten post i go umieścić. niestety czas pędzi, a my razem z nim... wtedy był 07.04, dziś jest 04.07... postaram się wrócić :) tu, na bloga :)<br />
<br />Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-71675421977194140892016-07-04T23:02:00.002+02:002016-07-04T23:02:51.730+02:00Bookathon 2016 - edycja letniaDawno, oj dawno mnie nie było. Ale żyję... Czasami ;) a czasami po prostu mija mi dzień za dniem na obserwowaniu naszego Małego Cudu. I tyle mi z życia wystarcza :D<br />
<br />
Życie jednak toczy się dalej i niestety (albo i stety) wymaga od nas czegoś więcej. Nie dane mi cieszyć się rocznym macierzyńskim, ale byłam tego świadoma już wcześniej. Chociaż... Życie uczy pokory, uczy tego, że "nigdy nie mów nigdy" oraz że "ja wiem swoje" ;) Ja obecnie nie wiem zbyt wiele. Wiem tylko to, że staram się korzystać z każdego dnia, kiedy jesteśmy razem :)<br />
<br />
Ale... ale... chyba nie o tym miało być ;) Miało być o Bookathon'ie... w którym tym razem udziału nie wezmę :( Niestety 4 miesięczny MC nie pozwala na czytanie w takiej ilości, by sprostać wyzwaniom. Niemniej zachęcam Was :) Link do akcji na FB <a href="https://www.facebook.com/groups/848103645244686/" target="_blank"><klik></a><br />
<br />
Wyzwania tej edycji to:<br />
1. WAKACJE Z DUCHAMI<br /> 2. DOKOŃCZENIE LUB ROZPOCZĘCIE SERII<br /> 3. AUTOR O TWOIM IMIENIU LUB INICJAŁACH<br /> 4. LATO Z KRYMINAŁEM<br /> 5. KSIĄŻKA Z TWOIM ZAWODEM <br /> 6. WAKACYJNA MIŁOŚĆ<br />7. PRZECZYTAJ 1500 STRON<br />
<br />
A dlaczego o tym piszę? Nie uda mi się ogarnąć tego w tydzień, ale w wakacje myślę, że powinno się udać :) Dlatego też pomyślałam, że tematy będą wytycznymi na wakacyjną lekturę :) Nie mam jeszcze dopracowanej całej listy, ale póki co:<br />
1. WAKACJE Z DUCHAMI - "Senne wskazówki" Justyna Depta - duchy, duszki, czyli różne nadprzyrodzone istoty :) książka miała pasować do innej kategorii, ale ostatecznie niech zostanie tutaj :)<br />2. DOKOŃCZENIE LUB ROZPOCZĘCIE SERII - "Belgravia" Julian Fellowes - czyli powieść w odcinkach - strasznie mnie ciekawi, a że poszczególne odcinki zbyt długie nie są, to na początek powinno się udać :)<br /> 3. AUTOR O TWOIM IMIENIU LUB INICJAŁACH - właśnie dojrzałam, że autor "Belgravii" ma te same inicjały, co ja :D jak spodoba się początek, to pewnie przeczytam i kolejną część :)<br /> 4. LATO Z KRYMINAŁEM - "Śnieżka musi umrzeć" Nele Neuhaus<br /> 5. KSIĄŻKA Z TWOIM ZAWODEM - "Quo Vadis" Henryk Sienkiewicz - trochę "naginane" powiązanie, ale kto wynalazł pieniężną formę daniny publicznej, zwanej potocznie podatkiem ;)<br /> 6. WAKACYJNA MIŁOŚĆ - "Fatum i furia" Lauren Groff - nie wiem, czy wakacyjna, ale czytając fragment dostępny w sieci pamiętam, że akcja działa się m.in. na plaży; a jak plaża, to i wakacje :D<br />7. PRZECZYTAJ 1500 STRON - nie wiem, będę czytać na czytniku :D<br />
I w ten oto sposób okazuje się, że lista gotowa :) Może niekoniecznie w tej kolejności, ale postaram się zacząć wkrótce :) Może jeszcze dzisiaj?<br />
<br />
Spróbujcie i Wy :) Wszak lato to dobry czas na dobrą lekturę :)Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-4483054672097448782016-03-24T12:33:00.002+01:002016-03-24T12:33:27.091+01:00Adam...dzisiaj mijają 4 tygodnie. długie 4 tygodnie. pierwsze, nasze, wspólne... oby kolejne były jeszcze dłuższe i jeszcze bardziej nasze ;)<br />
<br />
urodził się przez cc. miał 4kg. nie ssał. u mnie nie było pokarmu. w szpitalu załapał się na żółtaczkę i naukę picia mm oraz ssania smoczka. stracił 10% wagi urodzeniowej. <br />
<br />
po kilku dniach trafiliśmy do domu. najpierw kilka dni u teściów, by pozałatwiać formalności, a teraz od dwóch tygodni jesteśmy już u siebie. odzyskujemy wagę (tzn urodzeniową odzyskaliśmy w zeszłym tygodniu), nadal pijemy mm, ale nauczyliśmy się również ssać pierś. <br />
<br />
nie może być jednak zbyt pięknie - prawdopodobnie mamy niedrożny kanalik łzowy, a jak już dowiedzieliśmy się, co z nim robić, to przyplątał się katarek. <br />
<br />
ale nic. walczymy dalej. jesteśmy razem w dzień i w noc. <br />
<br />
moje wszystkie plany i założenia zweryfikowało życie. po raz kolejny. począwszy od porodu, przez karmienie, a na lekkim baby bluesie skończywszy. przez 4 tygodnie uczymy się siebie, a mimo to tak niewiele wiemy. planujemy, a dzień toczy się inaczej. <br />
<br />
wiele razy myślałam o tym wpisie. tak wiele, jak wiele dni i wolnych chwil zdążyło upłynąć, odkąd jest z nami. można by napisać wiele. jak się zaczęło, dlaczego cc, o pierwszych dniach w szpitalu, w domu, o badaniach i planach badań. o naszej codzienności można by pewnie w skrócie - śpimy, zmieniamy pieluchę, jemy, śpimy ;) teraz jeszcze czyścimy nosek w przerwach ;) tak nudno, że aż ciekawie... i o 21 padam na twarz, by się wyspać... <br />
<br />
<br />
przepraszam Was Dziewczyny, że piszę dopiero dzisiaj. powoli odzyskuję siły i zaczynam widzieć dzień. takie małe życie potrafi tak wiele w nas zmienić. taki Mały Cud, Mały Człowiek, MC :) <br />
<br />
p.s. Adaś - przyjmijmy na potrzeby bloga, bo rzeczywiste imię jest zupełnie inne. historię Adama może jeszcze kiedyś opowiem, a może zostanie ona moją słodką tajemnicą. tymczasem jednak, by nie było zupełnie bezosobowo, niech będzie Adam. chociaż pewnie częściej będzie występował jako MC ;)<br />
<br />
p.s.2 by zupełnie nie zatracić codzienności - życzę Wam wesołych, zdrowych, rodzinnych i ciepłych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Niech Nowe Życie zagości w naszych sercach :)Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-44547892994222236232016-02-15T17:33:00.001+01:002016-02-15T17:33:22.898+01:00cisza...jeszcze w pokoju cisza...<br />
łóżeczko czeka... ubranka też... (no dobra, muszę je jeszcze poprasować ;) )<br />
a MC się nie spieszy ;)<br />
<br />
prawie 2 miesiące jestem poza domem. zaczęło się od patologii ciąży, a potem zostałam już u teściów. mieszkają niedaleko szpitala, całkiem dobrze wyposażonego szpitala w zakresie neonatologii. a zakładaliśmy, że dotrwanie do końca stycznia będzie graniczyło z cudem. a tu zonk ;) <br />
<br />
nie, oczywiście, że nie żałuję :) wolę, by MC urodził się w terminie, niż za wcześnie :) chociaż teraz to już w sumie jest w terminie... w niedzielę zaczęliśmy 40tc. termin początkowo był wyznaczony na 20 luty. jeszcze kilka dni. <br />
<br />
śmiejemy się, że chyba ma za dobrze w środku ;) albo, że przestraszył się ustawy 500+, która ma obowiązywać dopiero od drugiego dziecka (i chce dorosnąć, by ważyć za dwójkę ;) )<br />
<br />
póki co, skurczy brak, ruchy są... więc... czekamy...<br />
<br />
w spokoju... ciszy... <br />
<br />
jak przyjdzie czas, to wszystko się zmieni :)Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-5010026010806741212016-02-03T12:22:00.001+01:002016-02-03T12:22:22.617+01:00odliczamy...14 dni po...<br />
17 dni do...<br />
<br />
każdego dnia zastanawiam się, czy to już... czy też poczekamy jeszcze... <br />
już coraz spokojniej. w teorii MC może być gotowy lada dzień. <br />
<br />
a ja? my?<br />
<br />
w weekend ostatnie większe zakupy. od poniedziałku zabieram się za szykowanie torby do szpitala. moją na szybko pakowałam wczoraj wieczorem, bo zasypiając każdego dnia myślałam, że to będzie już... nie, nie było generalnie objawów. bardziej zmagam się z własnym układem pokarmowym ;) <br />
<br />
MC siedzi grzecznie, ruszając się od czasu do czasu :) a ja jakoś nie mogę się zebrać... czy to naprawdę koniec tych magicznych 9 miesięcy? z jednej strony ogarnia radość... a z drugiej gdzieś tam czai się strach, jak to będzie... i tak przeciągam pakowanie torby... by choć na chwilę zatrzymać czas...<br />
<br />
na dzisiaj zaplanowałam pranie ciuszków MC... kocyk, pieluszki... może uda się to zrobić w tzw międzyczasie (czyli czasie kończenia tematów, na które ani "w szpitalu" ani krótko "po" nie będę miała czasu, a chcę je skończyć sama). <br />
<br />
byle na spokojnie... <br />
Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-86982157683255244232016-01-08T15:53:00.001+01:002016-01-08T15:53:44.250+01:00priorytety...ostatnio więcej milczę... niż mówię... niby jestem, a mnie nie ma... czas ucieka mi przez palce, mimo iż wydaje się chwilami, że się wlecze...<br />
<br />
nie, jeszcze nie urodziłam ;) uważni mogą się zapytać "ale jak to? jeszcze czy już?" tak, tak. termin jest gdzieś tam w lutym. natomiast życie bywa przewrotne... i już w 2015 mogło być różnie. pisałam Wam, że mam wypoczywać, że leżeć... ale jak to zrobić, jak święta tuż, tuż, a i inne sprawy trzeba przecież dograć osobiście. no i MC się zbuntował. "powiedział", że muszę jednak sprecyzować, co jest dla mnie w tej chwili najważniejsze. tydzień przed świętami wylądowałam na patologii. rozpoznanie? szyjka krótka, głowa nisko... no i bóle w podbrzuszu, które nie zwiastowały niczego dobrego. zbadali, dali leki i położyli mnie na prawie tydzień. wyciszyło się. ufff... <br />
<br />
od tamtego czasu nie wróciłam jednak do domu. mieszkam sobie "na kanapie" u teściów, w spokoju, jedynie pod telefonem... zadanie - przetrwać ten tydzień, potem następny... byle doczekać początku lutego. jest lepiej :) po wczorajszym usg okazało się, że głowa jest wyżej, a szyjka dłuższa niż wcześniej. MC waży już ponad 2kg, ładnie rośnie, serduszko bije :)<br />
<br />
miód na moje serce :) Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-78031749221991976322015-12-31T12:51:00.001+01:002015-12-31T12:51:22.190+01:00już za chwilę...przeskoczymy z magicznego 2015 roku w jeszcze bardziej magiczny (mam nadzieję) rok 2016...<br />
<br />
w takich chwilach przychodzi czas na podsumowania, jak i plany. w podsumowaniach zbyt dobra nie jestem, w planach nie lepsza ;) więc przede wszystkich chciałabym złożyć Wam wszystkim, którzy tu zaglądacie życzenia zdrowia, szczęścia i pomyślności. zdrowia chyba najbardziej, bo czasem tak niewiele stawia je pod znakiem zapytania, a jak jest zdrowie, to już cała reszta w naszych rękach. niech nowy 2016 rok przyniesie Wam spełnienie marzeń, niech będzie czasem oczekiwania na upragnione szczęście i niech zakończy się sukcesem :) i byśmy za rok mogli wszyscy stwierdzić - tak, to był dobry rok :)<br />
<br />
my kończymy rok 2015 właśnie z takim stwierdzeniem :) tak, 2015 był dobrym rokiem dla nas. mimo iż tak niewiele zapowiadało to, co może się wydarzyć. 2 mrozaczki, które niestety były najsłabsze. brak perspektyw co do dalszych stymulacji i ogólne pytania o sens tego wszystkiego. zniechęcenie emocjonalne przełożone również na kontakty zawodowe i zaangażowanie w pracy (a raczej jego brak). nie był to rok łatwy. stanowczo zbyt często odchodził od nas ktoś bliski, a wiadomości o rozprzestrzeniających się chorobach u mniej lub bardziej znajomych towarzyszyły nam prawie każdego dnia. <br />
<br />
ale... 1.06.2015 został przetransferowany TEN mrozaczek :) i wszystko się zmieniło... nie, to nie oznacza, że już teraz było bajkowo. bo strach o każdy dzień z Nim towarzyszył nam potem niejednokrotnie. towarzyszy i dziś. ale z każdym dniem, z każdym małym kopnięciem od środka czujemy, że coś się zmienia :) kulminacja ma nastąpić w 2016 roku :) a potem? <br />
<br />
potem zobaczymy :) Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-87575706066046231762015-12-09T10:59:00.002+01:002015-12-09T10:59:43.874+01:0030 tc - czyli albo czas pędzi... albo ja w jakimś letargu tkwięnie wiem, jak to możliwe, ale wszelkie kalendarze pokazują mi 30 tydzień... w teorii jeszcze 10 przede mną...<br />
<br />
myślę sobie, o czym by Wam napisać. ostatnio skupiłam się na książkach. wcześniej był zastój... i tak jakoś dopiero teraz się zorientowałam, że o samym MC (Małym Człowieku) to tu mało było.<br />
<br />
a jest :) rośnie :) powinnam powiedzieć "rośniemy", ale ostatnio on rośnie, a moja waga jakoś trwa w bezruchu. podobno Maluch tak i tak weźmie, co potrzebuje... ale muszę coś z tym zrobić. <br />
z danych z soboty wynika, że może mieć ok 1300gram. przynajmniej na podstawie wymiarów. serduszko bije prawidłowo. jelitka też wyglądają ok (czy ja Wam pisałam o naszej "przygodzie" z jelitkami?)... jedynie... cóż, wszystko było by piękne, gdyby nie to, że od co najmniej miesiąca główka jest skierowana w dół (o to chyba nie ma się co martwić)... i szyjka się skraca (o to już bardziej). w sobotę dostałam więc zalecenie, by jednak leżeć... no, chyba, że w ostateczności gdzieś muszę pojechać, ale powinnam to ograniczać. <br />
<br />
spodziewałam się takiej wiadomości... bo mimo wszystko w ostatnim czasie czułam, że z jednej strony brzuch rośnie, ale jak i rośnie to naciska... a jak naciska, to przy spacerach, czy wyjściach pojawiał się ból podbrzusza. ale po cichu wiem, że pretensje mogę mieć tylko do siebie. przygotowania do egzaminu, wizyty w pracy (by się dowiedzieć, czy wszystko gra), codzienne spacery z psami (tego najbardziej żałuję, ale postaram się chociaż raz na dwa dni...)... no i wahania nastroju (oraz związane z tym "kontakty z ludźmi")... nie było lekko, nie było zbyt wiele odpoczynku... <br />
<br />
to teraz musi się zmienić. mam wytrzymać jeszcze co najmniej 6 tygodni. niby nie tak wiele, zważywszy na fakt, że zaczynałam również od leżenia... jak będzie, zobaczymy...<br />
<br />
z faktów dnia dzisiejszego... nadal potrafię założyć i zawiązać sobie buty (wymyśliliśmy z M. kozaki dla mnie na zimę - wiązane :D ), ale zdecydowanie wolę przy tej czynności usiąść ;)<br />
wyprawka na razie w myślach (albo i w myślach jeszcze jej nie ma), jak i torba do szpitala... zaczynam się zastanawiać, co ja ostatnio robiłam ;) bo zaległości w zakresie przygotowań jest całkiem sporo... ale na spokojnie... nadrobię :)<br />
<br />
macie jakieś rady? na krótką szyjkę lub też wyprawkę? Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-80624441625354667972015-12-07T23:11:00.001+01:002015-12-07T23:11:16.274+01:00BookAThon - podsumowanieDzień podsumowań... <br />
szkoda, że tak szybko minął ten tydzień...<br /> fajnie było ponownie czuć się pochłoniętym przez książki, przez opowieści małe i duże, wesołe i straszne... i to wszystko w przeciągu paru zaledwie dni.<br /> <br />
Moje zadania:<br /> wyzwanie 1 - "Syn" - doczytałam dzisiaj. moje d<span class="text_exposed_show">rugie podejście do Nesbo. wiem, że jeszcze wrócę, ale muszę chwilkę odpocząć od trupów w takim stylu...<br /> wyzwanie 2 - "Dziwny incydent z psem nocną porą" - przeczytane,</span><br />
<span class="text_exposed_show">wyzwanie 3 - "Opowieść wigilijna" - przeczytane,<br /> wyzwanie 4 - "Sposób na Elfa" - przeczytane, </span><br />
<span class="text_exposed_show">wyzwanie 5 - "Śnieżynki" - przeczytane, </span><br />
<span class="text_exposed_show">wyzwanie 6 - kwalifikowały się książki z wyzwania 4 i 5 - niestety nie dałam rady doczytać nic więcej.<br /> wyzwanie 7 - łącznie wyszło u mnie (licząc z "Synem") 1085 stron. liczyłam, że doczytam coś na wyzwanie 6 i dopełnię do 1500, ale może następnym razem.</span><br />
<span class="text_exposed_show"><br />cieszę się niezmiernie, że udało mi się zrealizować tyle, ile się udało. każda z książek dostarczyła mi wielu wrażeń. przeczytania żadnej nie żałuję... i gdyby nie czas przedświąteczny pewnie kontynuowałabym czytanie dalej. chociaż myślę, że wciągnęło na tyle, by w wolnej chwili nadal sięgać po lektury.</span><br />
<span class="text_exposed_show"></span><br />
<span class="text_exposed_show">już się cieszę na kolejny BookAThon... chociaż pewnie lekko nie będzie ;)</span>Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-62329733726256942842015-12-04T20:25:00.001+01:002015-12-04T20:25:33.189+01:00BookAThon - dzień 5Za mną "Śnieżynki"... tylko tyle... i aż tyle... muszę zebrać myśli, by napisać coś więcej... (i nie spoilerować ;) )<br />
<br />
W skrócie - przeczytajcie... wtedy pogadamy :)<br />
W trochę mniejszym - jak to nasze decyzje... i innych decyzje... mogą wpływać na nasze życie...<br />
W jeszcze mniejszym - w sumie to nigdy nie wiesz, co przyniesie nowy dzień... i kogo spotkasz na swojej drodze.<br />
I chyba najistotniejsze - "na Twoim miejscu" powinno zostać usunięte ze słownika...<br />
<br />
Tym razem muszę odetchnąć po lekturze...<br />
<br />
Mogłabym zakończyć mój BookAThon, bo na wszystkie wyzwania dałabym radę dopasować książkę. Ale "Syn" Nesbo jeszcze czeka... No i to ostatnie wyzwanie... 1500 stron... Zobaczę...<br />
W każdym razie cieszę się, że się zmobilizowałam. Że udało mi się przejść przez 4 książki, że nie żałuję przeczytania żadnej z nich i że każda zostawi we mnie część siebie. I że poczułam typowego książkowego bakcyla... z każdą książką coraz bardziej... czytać... czytać... i czytać.<br />
<br />
Teraz na chwilę (w sensie wieczór) czas się oderwać, pozmywać zaległe naczynia, wstawić jakieś pranie... może uszyć coś dla dzieciaków na najbliższego Mikołaja (zupełnie o tym zapomniałam). Jutro jedziemy na rodzinne lepienie pierogów, w niedzielę imieniny mojej Babci i Mamy. Nie wiem, czy w związku z tym dam radę wrócić do książek... Ale przeczytanie 650 stron (nie licząc połowy Nesbo) to tak i tak fajny wynik :)<br />
<br />
Ale może nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa w tym temacie? ;)Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-17989227938048205932015-12-03T20:21:00.001+01:002015-12-03T20:21:23.817+01:00BookAThon - dzień 4kolejny dzień (prawie)zaczytania...<br />
<br />
wczoraj udało mi się doczytać "Dziwny przypadek z psem nocną porą" Marka Haddona. jest to jedna z książek na liście 100 książek BBC. krótka historia, ale mająca w sobie dużą dawkę emocji. określana jako powieść kryminalna, chociaż dla mnie jest to bardziej opowieść o postrzeganiu świata.<br />
<br />
główny narrator powieści - Christopher choruje na zespół Aspergera i to z jego punktem widzenia oraz sposobem myślenia zostajemy zapoznani. historia z psem to tylko początek całego ciągu wyzwań, jakie stoją przed chłopcem.<br />
<br />
we wtorek zaczęłam czytać. o ile czytało się dobrze, to nie wciągnęła mnie tak bardzo, by np poświęcić nockę. przerwałam. dopiero wczoraj po przeczytaniu "Opowieści wigilijnej" wróciłam ponownie do lektury... i odkryłam, że akcja zaczynam toczyć się w zupełnie innym kierunku. że powieść ma znacznie większy potencjał, niż myślałam... i nie jest tak szablonowa, jak zakładałam. czytałam kolejne krótkie rozdziały w przerwach między m.in. wstawieniem a pilnowaniem obiadu, karmieniem psów itp. aż nie skończyłam. przyznam szczerze, że moment na przerwanie między dniami był idealny ;) jeden rozdział później... i nocka byłaby z głowy ;)<br />
<br />
powieść jest krótka - u mnie było to ok 100 stron. nie polecam jej jednak każdemu. za to polecam z całego serca tym, którzy szukają w książkach czegoś więcej niż tylko prostej historii.<br />
<br />
*********************************************************************************<br />
<br />
dzisiejsze wyzwanie brzmiało z kolei "książka, która zdobyła nagrodę literacką". mój wybór padł na "Sposób na Elfa" Marcina Pałasza, który zdobył w 2013 roku Nagrodę Literacką im. Kornela Makuszyńskiego. jak wskazuje nazwa nagrody jest to raczej powieść dla młodszych niż dla starszych. świadomie jednak po nią sięgnęłam, gdyż co roku na Święta staram się sprezentować książkę najbliższym mi dzieciakom (i obecnie już nastolatce). w zeszłym roku książkę dla bratanka zamówiłam na podstawie opisów w sieci, jednak jak przyszła, to nie za bardzo byłam zadowolona. (brat ostatecznie chyba też nie ;) ). z tego też względu w tym roku chciałam najpierw sama sprawdzić, czy nie znajdę czegoś odpowiedniego.<br />
<br />
"Sposób na Elfa" nie jest jednak powieścią, która będzie się nadawała na prezent dla bratanka. teraz mogę to stwierdzić z czystym sumieniem ;) ale praktycznie tylko z jednego względu - bratanek jest jednak za młody ;D myślę, że to całkiem fajna historia, jeśli ktoś szuka czegoś dla młodego nastolatka (czyli ok 12-14 lat).<br />
<br />
co nieco o fabule - Elf jest psem. trafia do domu ojca i syna i razem z nimi przeżywa różne perypetie. pewne historie opisane są z punktu widzenia zarówno ojca, jak i psa, przez co czytelnik może zapoznać się z tym, że nie zawsze świat widzimy tak samo. dla mnie (biorąc pod uwagę, że sama mam psy i staram się co nieco wiedzieć zarówno o nich, jak i ich sposobie rozumowania) te Elfie części nie zawsze podpasowały, ale mogę mieć jednak za duże wymagania ;) dla standardowego człowieka ilość informacji i sposób ich przedstawienia powinien jak najbardziej pasować. podoba mi się za to zwrócenie uwagi na różne problemy, które mogą dotyczyć psów (np. wyrzucanie śmieci przez okna na trawniki celem "dokarmiania kotów").<br />
<br />
"Sposób na Elfa" jest (z tego co się zorientowałam) początkiem serii tego autora pt "Elfomania". może po BookAThonie przeczytam również kolejne. ostatnio myślałam o tym, by zacząć czytać na głos i taka lżejsza lektura powinna być w sam raz :) wszak za pewien czas może się to przydać ;)<br />
<br />
*******************************************************************************<br />
<br />
a teraz zaczynam myśleć o książce na jutrzejsze wyzwanie - Agnieszka - Śnieżynki w czytniku odczytały się dobrze (Zaginięcie niestety gubi polskie litery... i chyba zmobilizuje mnie przez to, by poprosić o nią pana Św. M ;)), tak więc jeszcze dziś ruszam :)<br />
<br />
jednym słowem - czytanie wciąga :)Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-77248931247472343732015-12-02T17:56:00.001+01:002015-12-02T17:56:05.228+01:00BookAThon - Dzień 3Dziś czytania ciąg dalszy...<br />
<br />
Krótkie sprawozdanie:<br />
Dzień 1 - "Syn" - w trakcie<br />
Dzień 2 - "Dziwny incydent z psem nocną porą" - w trakcie<br />
Dzień 3 - "Opowieść wigilijna" -... skończone :) zadanie wykonane :)<br />
<br />
Mimo całych 85 stron jestem z siebie dumna - i stąd wpis :D<br />
<br />
Postanowiłam nie "katować" się codziennie tą samą książką, zaczynam coś nowego. Co prawda słowo katować nie jest tu absolutnie adekwatne, ponieważ bardzo chętnie wrócę i do "Syna" i do drugiego tytułu, ale tym bardziej zależało mi, by "Opowieść" dzisiaj zacząć i dzisiaj skończyć.<br />
<br />
Możecie mi wierzyć lub nie, ale do tej pory nigdy ani książki ani filmu nie obejrzałam. Kiedyś trafiłam na film, ale ponieważ był to środek powieści (a nie lubię zaczynać "od środka"), nie obejrzałam do końca. <br />
<br />
Na żywo będąc po lekturze - POLECAM! Krótka historia, ale taka w sam raz. Może nie typowo na Święta, ale na czas przygotowania jak najbardziej. Może jest trochę czarno-biała, ale dla mnie stanowiła dobrze spędzony czas. Czy znamy takiego pana Scrooge'a? A może w pewnych kwestiach sami go przypominamy? A czas przedświąteczny tym bardziej sprzyja, by zadać sobie takie pytania. Ja zapisuję na listę "wrócić za rok, albo za dwa", ale wrócić... w tym właśnie czasie :)<br />
<br />
Tymczasem idę uszykować jedzonko dla psów, dla siebie i M. i wracam do lektury. Może uda mi się jeszcze dokończyć "...psa..." :)Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-22499839369101875172015-11-29T20:17:00.001+01:002015-11-29T20:17:55.038+01:00Zaczynamy czytać... Kolejny post o książkach... Mam nadzieję, że wytrzymacie taki tydzień :D<br />
<br />
BookAThon oficjalnie zaczyna się już jutro :) dla mnie zacznie się za chwilę :D moja lista prawie gotowa... prawie, bo... o tym zaraz.<br />
<br />
Na mojej liście:<br />
1. Książka z czymś czerwonym na okładce - "Syn" Jo Nesbo - czeka już u mnie chyba drugi miesiąc na przeczytanie... Jutro czas go oddać do biblioteki, więc tym bardziej powinnam go przeczytać. I z tego też powodu ruszam dzisiaj. Do tej pory przeczytałam Nesbo tylko "Krew na śniegu". Czytało się szybko, ale dla mnie trochę tytuł "ni ziębi, ni parzy". "Syn" jest podobno lepszy... stąd moje drugie podejście do tego autora :)<br />
<br />
2. Książka z listy 100 tytułów BBC - "Dziwny incydent z psem nocną porą" Mark Haddon - jeśli dostanę jutro w bibliotece ;) podobno jest :) jeśli się nie uda, to planuję sięgnąć po Orwella "Folwark zwierzęcy" albo "Rok 1984". Obu nie czytałam, obie mnie ciekawią od dawna.<br />
<br />
3. Szkolna lektura, której nie przeczytałeś - "Opowieść wigilijna" Charles Dickens - wiem, pisałam początkowo o "Dżumie" lub "Moralności pani Dulskiej". "Opowieść..." zawsze jednak kusi mnie przed Świętami, więc myślę, że tym razem to będzie lepszy wybór.<br />
<br />
4. Tytuł, który zdobył nagrodę literacką - "Sposób na Elfa" Marcin Pałasz - książka może bardziej dziecięca niż dorosła, ale pomyślałam o niej jako o prezencie dla mojego bratanka, a po ostatniej książce, która po zakupie okazała się być... niewypałem, wolę sprawdzić, jaką historię chcę dać innym :)<br />
<br />
5. Książka, którą wybrała dla Ciebie inna osoba - "Śnieżynki" Liliana Fabisińska - Agnieszka zgodziła się pod poprzednim postem, więc chętnie do niej usiądę.<br />
<br />
6. Książka polskiego autora - tu póki co nic nie wybrałam... Na liście jest już dwójka polskich autorów. Więc daję sobie czas na decyzję do czwartku/piątku. Zobaczę, ile uda mi się przeczytać do tego dnia :)<br />
<br />
7. Przeczytaj w czasie BookAThonu co najmniej 1500 stron - na chwilę obecną ciężko powiedzieć, czy się uda to zrealizować... bo dużo zależy od ostatniego punktu. Powyższe tytuły razem wzięte tyle nie mają... ale pkt 2 muszę jeszcze wypożyczyć, więc też różnie może być.<br />
<br />
Książkowy maraton czas zacząć :) Dam znać, jak mi idzie :)Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-72097388885020863922015-11-12T11:37:00.001+01:002015-11-12T11:37:38.633+01:00BookAThon - edycja zimowaOd czasu do czasu czytam... No dobra, nie pochłaniam książek, tak jakbym chciała, ale czytanie sprawia mi ogrom przyjemności. Lubię czytać również recenzje, które często skłaniają mnie do sięgnięcia po książki. A jak już sięgnę po jedną, czy drugą książkę, to jeśli tylko jest czas, czytam i więcej.<br />
<br />
Kiedyś, w ramach poszukiwań - już nie pamiętam, czy jakiejś recenzji książki, czy czegoś innego - trafiłam na bloga, a później vloga Anity z Book Reviews by Anita <a href="https://www.youtube.com/channel/UCTE2zfrfEP0MtV--qZYV4Eg" target="_blank"><link>. </a>Trafiłam tam... i zostałam. Może nie oglądam wszystkich recenzji, ale jest to jedna ze stron, które odwiedzam częściej niż rzadziej (w sumie to chyba jedyny taki vlog, który śledzę). Jeśli jeszcze nie znacie, zobaczcie :) Może i Was zachęci do czytania :) Stosiki, które czyta Anita, jak dla mnie są przerażające (jeśli chodzi o ilość pozycji oczywiście), jednak wiem, że dla wielu osób taka ilość stron/książek to prawie norma.<br />
<br />
Dobra, nie chodzi mi jednak o promowanie vloga, a o promowanie czytania :) Jakiś czas temu trafiłam na informację u Anity o tzw BookAThonie. Co to jest? Tydzień czytania :) Nawet nie taki prosty, bo chodzi o stawienie czoła wyzwaniom. Oczywiście przede wszystkim liczy się dobra zabawa :) Wyzwania pomagają jednak ukierunkować wybór książki.<br />
<br />
Na koniec listopada planowany jest kolejny BookAThon. W tym czasie powinnam być już po egzaminie (który jest za dwa tygodnie, więc najbliższy czas poświęcę na czytanie i liczenie, ale zgoła innych pozycji), liczę więc, że tym razem uda mi się w nim uczestniczyć :) (o poprzednim dowiedziałam się chyba już w trakcie).<br />
<br />
Jakie będą zadania? (grafika pochodzi z FB <<a href="https://www.facebook.com/groups/848103645244686/photos/" target="_blank"><klik> )</a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-XoSXlL7Zkng/VkRorR8P5PI/AAAAAAAAAUU/64tvwjD02DQ/s1600/bookathon_zimowy_2015.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://1.bp.blogspot.com/-XoSXlL7Zkng/VkRorR8P5PI/AAAAAAAAAUU/64tvwjD02DQ/s320/bookathon_zimowy_2015.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Ja na razie rozmyślam, co by się nadawało :) Na razie planuję "Dżumę" lub "Moralność pani Dulskiej" w ramach lektur, których nie przeczytałam (nie pamiętam już dokładnie, czy było na naszej rozpisce lektur, ale czas przed maturą na pewno nie sprzyjał w moim przypadku pochłanianiu nowej literatury) oraz "Śnieżynki", o których pisała Agnieszka u siebie na blogu <a href="http://bociandrogezgubil.blogspot.com/2015/10/spokojny-wieczor.html" target="_blank"><klik></a> (Agnieszka - czy mogę podciągnąć ją pod kategorię "książka, którą wybrała dla Ciebie inna osoba"?). Odnośnie pozostałych jeszcze nie wiem... wiem, że nawet jak uda mi się przeczytać 1500 stron, to dużo więcej niekoniecznie, więc tytuły też planuję "dopasować", by się zbyt szybko nie zniechęcić. Jest możliwość łączenia wyzwań do jednej książki, więc np Śnieżynki mogą pasować również pod polskiego autora.<br />
<br />
Już się cieszę na ten BookAThon :) Mam nadzieję, że Was chociaż trochę zachęciłam do chwycenia po książkę i razem ze mną będziecie stawiać czoła wyzwaniom :)<br />
<br />
A póki co... czas zakasać rękawy i liczyć...liczyć... liczyć... Przynajmniej w moim wykonaniu ;)<br />
<br />
<br />Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-79396547088475464822015-10-30T09:57:00.001+01:002015-10-30T09:57:25.734+01:00czy świat jest tylko czarno-biały?dzisiaj w sensie dosłownym ;) <br />
<br />
w ostatni weekend ponownie zawitałam do stolicy (Wężon - od razu przepraszam, ale byłam niecałe 24h z nocką w środku ;) ). gwoli wyjaśnienia - mój zawodowy egzamin niestety nadal jest niezdany i w poniedziałek miałam szansę obejrzeć, co też w nim skopałam ;) na tym wgląd się kończył, bo poza pracą nic więcej dowiedzieć się nie da. takie reguły. wiem jednak (a przynajmniej mam taką nadzieję), gdzie zrobiłam błędy i na to teraz zwrócić większą uwagę. podobno świadoma niewiedza jest lepsza od nieświadomej niewiedzy... ale przekonamy się w praktyce za miesiąc.<br />
<br />
ale nie o tym miało być. <br />
<br />
przy okazji wizyty w większym mieście, postanowiłam skorzystać z dostępności jednej czy drugiej galerii handlowej. czasu miałam niewiele, więc postanowiłam pochodzić tylko po sklepach z ciuszkami dziecięcymi (planujemy z M. sesję ciążową, bo już brzuszek widać, a jeszcze nie jest zbyt duży ;) ). <br />
<br />
wchodzę do pierwszego. przebrnęłam przez dział dla dzieci większych. dochodzę do małych ubranek... a tu zonk. patrzę na jedne. hmm... patrzę na inne... jeszcze kolejne... coś mi tu nie gra ;) co? pewnie zapytacie... ano dwie rzeczy - ceny i kolory... ja wiem, że ubranka dziecięce do tanich nie należą. zwłaszcza po dosyć burzliwym podniesieniu vat-u. ale żeby aż tak? by cena jednego kompletu niedrapek (no dobra może 2) wynosiła ponad 30zł? o większych ubrankach nie wspomnę :( <br />
inna sprawa, że pewnie przeżyłabym ceny, gdyby nie fakt, że te kolory do mnie zupełnie nie przemawiały. czy naprawdę malucha trzeba ubierać tylko w pastele, beże, szarości? czy nie ma już na tym świecie innych kolorów? gdzie zielenie, żółcie, pomarańcze... chociaż w formie aplikacji, ale ożywiających te ubranka. w końcu dziecko to radość, to nowe życie... <br />
<br />
byłam chyba w 3 sklepach. o ile do cen zdążyłam przywyknąć (bo może pierwszy sklep nie był najlepszym miejscem na początek ;) ), to kolory nadal te same. <br />
<br />
wyszłam z galerii z pustymi rękoma. no dobra, kupiłam sobie czekoladę na drogę, by trochę się rozgrzać. ale nic poza tym... :(<br />
<br />
może to nie był mój dzień? może (oglądając wiele mam szyjących) mam zbyt duże oczekiwania? a może względy praktyczne przesądzają o takim, a nie innym doborze niemowlęcych kolorów?<br />
<br />
podzielicie się własnym zdaniem? bo mi chyba w wolnej chwili nie pozostanie nic innego, jak wrócić do maszyny ;)Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-86765403790545368842015-10-23T20:53:00.002+02:002015-10-23T20:53:28.155+02:00równowaga... poszukiwana?Ci, którzy czytają dłużej, mogą mieć deja vu ;) tak już kiedyś był taki tytuł... albo bardzo podobny ;)<br />
<br />
tym razem jednak moja poszukiwana równowaga jest bardziej dosłowna ;) wczoraj. las. spacer z psami. cavalier nie lubi takich spacerów (woli ulice, ale ja obecnie wolę nie szarpać się ze springerem, więc wybieram las i swobodę :D), więc najczęściej pierwsze 100m to na zmianę przywoływanie, smaczek, odchodzenie... przywoływanie, smaczek itd. ale tym razem i to nie chciało zadziałać. cavalierka nadal nie przychodziła. odruchowo więc ukucnęłam (generalnie jak pies widzi małego człowieka, to podobno myśli, że jest on dalej i przychodzi). u nas to w jej przypadku działa, aczkolwiek stosuję w ostateczności. tak więc przyszła. i próbowała wskoczyć dwiema łapami na mnie. i w tym momencie... ziemia się "zatrzęsła" albo i mój błędnik zadziałał w inny sposób niż zwykle ;) i zdziwiło mnie to, że wcale nie było ślisko ;)<br />
<br />
zdaję sobie sprawę, że wymiary i proporcje się zmieniają... ale żeby tak? dlatego też pomyślałam, że spiszę sobie, co jestem jeszcze w stanie zrobić...<br />
<br />
kończymy obecnie 23tc. jesteśmy więc za połową :) badania połówkowe wyszły w porządku. wcześniejsze badania genetyczne - test pappa też. czas leci nieubłagalnie, ale póki co mogę stwierdzić, że:<br />
- stojąc na wadze jeszcze widzę swoje stopy,<br />
- potrafię założyć i zawiązać buty nie używając krzesła,<br />
- daję radę na okołogodzinnych psich spacerach,<br />
- mieszczę się w wannie,<br />
- mieszczę się w standardowej kurtce...<br />
<br />
(póki co nie mam więcej pomysłów; jakieś podpowiedzi?)<br />
<br />
a z nowości u nas (hmm... z 6 tyg to powinno być całkiem sporo nowości ;) ) - od około 2 tygodni czujemy Małego Człowieka :) tzn jestem świadoma tego, że to to ;) bo wydawało mi się również to już wcześniej, ale na pytanie każdego "czy już coś czujesz?", zawsze pytałam "a co? i jak mam czuć?" i jakoś odpowiedzi nie naprowadzały mnie na ruchy Małego Człowieka. natomiast w zeszłą niedzielę, wieczorem poczułam tak dobitnie, że nawet przykładając rękę od zewnątrz czułam. jak następnego dnia rozmawiałam z M., to pytał, czemu go nie wołałam... ale spał, na tyle daleko, że tak i tak, by nie dotarł ;) na szczęście Mały Człowiek rusza się i kopie w miarę systematycznie i niejednokrotnie M. miał okazję, by się o tym przekonać :) <br />
niech kopie :) wiem, że tam jest :)<br />
<br />
przy okazji - widziałyście? <a href="https://www.facebook.com/BarefootCollege/photos/a.10151304331335903.512139.175537760902/10153066560245903/?type=3" target="_blank"><rozmowa bliźniaków></a> na FB :) <br />
<br />
trzymajcie się, mimo tej pogody za oknem :)Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-29335701437214456422015-09-16T23:04:00.002+02:002015-09-16T23:04:41.859+02:00Przypadki i pomysły w 17tc...Dzisiaj krótko... ale takiego hita w domu jeszcze nie wyprawiłam ;)<br />
<br />
Dwa dni temu upiekłam chleb. Po długiej przerwie chodząc po sklepie spożywczym stwierdziłam, że przecież od czegoś mam maszynkę do pieczenia :) A ten kupny chleb to niezależnie od piekarni coraz mniej nam smakował. Kupiłam więc mąkę/mieszankę (wydaje mi się, że to tak i tak lepiej), kefir i drożdże. W domu wrzuciłam wszystkie składniki do maszynki w zalecanych proporcjach i czekałam. <br />
<br />
Udało się :) Może nie był za duży, ale na naszą ilość zjadanego chleba starczył na dwa dni. <br />
<br />
Dzisiaj więc pomyślałam o kolejnym. Zwłaszcza, że mąka i drożdże jeszcze były. Kefir kupiłam i zostawiłam, by zbliżył się do temperatury pokojowej. Po 2-3h wróciłam do kuchni, zapakowałam formę do maszynki, do niej składniki i włączyłam. <br />
<br />
Po jakiejś godzinie zdziwiłam się, że mało się wymieszało, ale M. stwierdził, że ona miesza kilka razy i nie mam się przejmować. Po kolejnej godzinie on zajrzał... i stwierdził, że chyba tym razem nie wyszło... bo przypomina dziwną maź, a nie piekący się chlebek.<br />
- "Może zmieniłaś proporcje? Za mało mąki dałaś?"<br />
- "Nie, mąki było trochę więcej."<br />
- "A kefir?"<br />
- "Kefiru stosunkowo nie dałam za dużo. Podobnie jak poprzednio..."<br />
- "A mieszadło włożyłaś?"<br />
... i tu zapadło moje głębokie, wymowne milczenie... :DRównoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-24078440887332291232015-09-10T10:03:00.001+02:002015-09-10T10:03:04.045+02:00codzienność...jutro minie miesiąc od ostatniego wpisu... przyznam, że nawet nie wiem, kiedy ten miesiąc zleciał... tak samo jak "przeraża" mnie fakt, że to już 17tc... kiedy? kiedy to zleciało?<br />
<br />
tyle razy siadałam i odchodziłam od kompa... spoglądałam na Wasze blogi... i przyznam, że czasem bałam się komentować, bo oznaczało by to, że to już czas na nowy wpis... a o czym tu pisać? ;)<br />
<br />
dzień biegnie za dniem. tydzień za tygodniem. urlop skończył się szybciej niż zaczął ;) M. nawet stwierdził, że nie zdążył wypocząć, bo ciągle gdzieś jechaliśmy (w czasie urlopu mieliśmy zaplanowane m.in. usg genetyczne w 13tc oraz ostatnią wizytę w klinice). to że przy okazji odwiedziliśmy znajomych lub rodzinę się nie liczy ;) M. po prostu codziennie dojeżdża do pracy ponad 60km, więc podróżą codzienną bywa zmęczony... ok, rozumiem... ale... no przecież nie można tylko siedzieć w domu... i sprzątać ;)<br />
<br />
po urlopie zaczęłam mój kurs. w ramach przygotowania zawodowego mam jeszcze 3 egzaminy do zdania. jeden z nich (myślę, że najcięższy z dotychczas zdawanych) mam na początku października. i tak sobie wydedukowałam, że w przyszłym roku to nawet nie mam co o nim myśleć... więc najlepiej byłoby go zdać w tym roku. samemu ciężko się przygotować, więc kurs. kurs jest intensywny - 6 cotygodniowych zajęć od piątku do niedzieli... w Warszawie. wiele osób mi odradzało. że zbyt dużo ryzykuję. zdecydowałam się, ale tak po cichu... ;) staram się po zajęciach szybko wracać do hotelu i wypocząć. staram się nie dźwigać materiałów (torby na kółkach to po części super wynalazek - problem jak się napakuje w nie zbyt dużo i trzeba je np. wnieść do pociągu). mam za sobą 2 weekendy (w trzeci miałam wesele w rodzinie, więc niestety mi wypadł). czuję się całkiem ok. przede mną jeszcze 3. mam nadzieję, że dam radę :) (notabene jakby ktoś się chciał spotkać w którąś z sobót września gdzieś w centrum, to jestem do dyspozycji ;))<br />
<br />
no i powinnam się uczyć... (z tym nigdy nie jest rewelacyjnie, ale "zaraz siadam" często gości w myślach). wiem, że nie mogę "zmarnować" tego okresu. że w pewnym sensie drugiej takiej szansy mieć nie będę. i ta myśl mam nadzieję, że da mi siłę :)<br />
<br />
co więcej? z Małym Człowiekiem wszystko ok :) przynajmniej tak twierdzą lekarze. test Pappa wyszedł dobrze, usg też nie pokazuje nieprawidłowości. mimo chwilowych zwątpień, jak przerwa w usg jest zbyt duża (czyt. dochodzi do 3 tygodni), staram się myśleć pozytywnie :) znamy już na 80% płeć, mamy wybrane prawdopodobne imię :) jest dobrze :) jeszcze tylko dietę muszę poprawić, bo coś mi niedobory hemoglobiny ostatnio się pojawiły i jakaś infekcja w moczu... :( czekam na wyniki, co to i zobaczymy z lekarzem, co potem. <br />
<br />
przede mną wrzesień z ustawami... i ważny początek października... <br />
<br />
oby wszystko się udało :)Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-19346521851074929962015-08-11T18:57:00.000+02:002015-08-11T18:57:04.102+02:00a mnie wcale nie jest do śmiechu...czasem mam wrażenie, że obecne roczniki to ponownie będą roczniki wyżowe. wiele osób z mojego otoczenia (bliższego lub dalszego) jest w ciąży bliższej lub dalszej.<br />
<br />
i np zdarza się, że wchodzę na TwarzoKsiążkę, by "zorientować się" co w trawie piszczy... i spotyka mnie taki czy inny demot. np dzisiejszy:<br />
<a href="http://demotywatory.pl/4535276/Siedem-prawd-ktore-zna-kazda-kobieta-w-ciazy" target="_blank"><Siedem-prawd-ktore-zna-kazda-kobieta-w-ciazy></a><br />
<br />
nie wiem, jak Was... ale mnie on totalnie nie śmieszy... może jeszcze nie ten czas... a może za bardzo wyczekiwałam tego czasu, by sobie teraz tak żartować...<br />
<br />
a (do) Was trafia czy nie trafia? <br />
<br />
pozdrawiam :)<br />
<br />
p.s. zaczynam jutro urlop :D tzn ja mam go "niby" cały czas, ale od jutra wolne ma również M. wybywamy więc na kilka dni. może nie super daleko, ale zmiana otoczenia zazwyczaj dobrze robi :) mam nadzieję, że M. odpocznie :) a tymczasem zmykam się pakować...Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-84319848223515857442015-08-07T10:04:00.002+02:002015-08-07T10:04:51.608+02:00objawyjeszcze z niecały miesiąc temu powiedziałam, że jest spokój, cisza i nawet nie tyję (no dobra - poza plamieniami, które "trochę" stresu jednak dołożyły). ale z klasycznych, ciążowych objawów to generalnie nic u siebie znaleźć za bardzo nie mogłam. przez początkowy okres miałam może bardziej wrażliwy biust i to wszystko. podobno na mdłości, wymioty i całą "pozostałą" śmietankę miał przyjść jeszcze czas.<br />
<br />
póki co, nie przyszedł ;) i to nie tak, że narzekam ;) ale brak objawów może przecież oznaczać, że coś idzie jednak nie tak? że ciąża się nie rozwija? może?<br />
<br />
może i zaczęłabym świrować (nie ma to jak temat do świrowania ;) ), ale dotarło do mnie, że<br />
a) ulubione letnie spodnie stają się jakby za małe?<br />
b) po 30-40 min na mieście czuję się zmęczona<br />
<br />
i o ile drugi punkt to raczej wina upałów i mojego "leżakowania" przez wcześniejszy czas, to punkt pierwszy postanowiłam sprawdzić na wadze... i niestety obawy okazały się słuszne, kg przyszły i chyba póki co mnie nie opuszczą. winę na pewno ponosi pyszne ciasto czekoladowe zrobione przez M., ale winnych pewnie jest wielu.<br />
<br />
wnioski? czas myśleć, co się je, a nie tylko jeść... i czas się ruszyć.<br />
i tu mam pytanie do Was - wiecie może, jaki rodzaj ruchu/ćwiczeń jest wskazany/dopuszczalny i niezagrażający? będę wdzięczna za sugestie :)<br />
<br />
pozdrawiam :) <br />
<br />Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-82066448715718998672015-07-27T14:29:00.001+02:002015-07-27T14:30:48.249+02:00przed weekendem, weekend, i już po...Jak Wam minął weekend?<br />
<br />
U nas zaczął się w piątek wyczekiwanym wyjazdem do kliniki. Czekało na nas kolejne usg... a co za tym idzie kolejne zdjęcie Małego Człowieczka :) Dla zainteresowanych - ma już ponad 3 cm oraz idzie (tzn lekarze to widzą) zobaczyć, że ma główkę oraz rączki i nóżki. Takie małe, a już widać, że to Mały Człowiek :) Wizyta więc odbyła się spokojnie, omówiliśmy dalszy plan działania (m.in. stopniowe zejście z leków) i wróciliśmy do domu.<br />
<br />
Sobota minęła nam praktycznie na odpoczynku po piątkowym wyjeździe. Nie oszukujmy się - prawie 700 km jednego dnia może zmęczyć.<br />
<br />
Niedziela minęła podobnie, bo spokojnie. Książka, spacer z psami, spotkanie z siostrą M. Spokojnie, ale i szybko. <br />
<br />
Dopiero dzisiaj mam wrażenie, że czas zwolnił... ale to tylko wrażenie ;) Od jutra mimo pobytu w domu muszę sobie starannie rozplanować, co i jak. Bo planów wiele, a z realizacją krucho. A spoko Mały się rozwija, to może i dla mnie nadszedł już czas, by jednak ruszyć się z kanapy i zrobić coś dla domu/siebie/przyszłości :)<br />
<br />
Czy dłuższy pobyt w domu Was też rozleniwiał? <br />
<br />
p.s. dot. poprzedniego postu - jak zapewne wiecie - ustawa o leczeniu niepłodności została podpisana. ja się cieszę, chociaż pytanie - jak długo? kolejne wybory pokażą, czy "strachy" powrócą...Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-77418497844041965592015-07-21T19:07:00.001+02:002015-07-21T19:07:21.008+02:00z prawnego punktu widzenia...przez kilka ostatnich dni na większości in vitrowych blogów pojawiła się informacja o petycji do prezydenta. petycja powstała dzięki Stowarzyszeniu Nasz Bocian i ma na celu wezwanie Prezydenta do podpisania ustawy o leczeniu niepłodności, potocznie nazywanej ustawą o in vitro. link do petycji znajdziecie tutaj <a href="https://secure.avaaz.org/pl/petition/Prezydent_RP_Bronislaw_Komorowski_Wzywamy_Prezydenta_RP_do_podpisania_ustawy_o_leczeniu_nieplodnosci/?cLgsBjb" target="_blank"><klik></a> <br />
<br />
jeśli temat in vitro jest Wam bliski, jeśli jesteście za tym, by ludzie niepłodni mogli korzystać z tego, co medycyna oferuje w tym zakresie, proszę, podpiszcie ją.<br />
<br />
z prawnego punktu widzenia in vitro, mimo iż istnieje w Polsce od ponad 20 lat, nadal jest nieuregulowane. jesteśmy bodajże ostatnim krajem Unii, która nie może uporać się z tą kwestią. ustawa nie oznacza dofinansowania zabiegów. procedura refundacji jest określona w rozporządzeniu, która kończy swą moc w 06/2016. całkiem niedługo. co będzie dalej z rozporządzeniem - pewnie dowiemy się po wyborach. niestety jest to taka forma aktu prawnego, którą z jednej strony dało się uchwalić w czasie, gdy nie dało się przeforsować ustawy, ale z drugiej nowy rząd może ją zlikwidować praktycznie z dnia na dzień.<br />
<br />
ustawa jest "wyższej" wagi aktem prawnym. i o ile nie chodzi w niej o refundację, to chodzi o wyznaczenie ogólnych norm prawnych. to, na co będzie można klinikom, to, do czego będą zobligowane. do tej pory nie było prawnych możliwości dobiegania się w razie, gdy klinika popełniła błąd. in vitro nie było uregulowane, więc obowiązywały tzw normy zwyczajowe, a przede wszystkim normy wprowadzone przez kliniki, które dbały o swoją "reputację". <br />
<br />
a praktycznie - co np. zmieni wejście w życie ustawy? np. ilość zapładnianych zarodków. do tej pory jeśli para podchodziła do in vitro komercyjnie, praktycznie zawsze miała zapładnianych większość (jak nie wszystkie) zarodki. dlaczego? bo zapłodnione zarodki łatwiej przeżywają mrożenie, niż oocyty (czyli pobrane komórki jajowe). ok. 30% ciąż z zamrożonych zarodków do ok 10% powstałych w wyniku użycia oocytów (podaję liczby z pamięci, ale to mniej więcej taki stosunek). liczby więc mówią same za siebie.<br />
wg tego, co przewiduje ustawa będzie można zapłodnić maksymalnie 6 komórek jajowych (bez ograniczeń, jeśli kobieta ma powyżej 35 lat). czy takie ograniczenie będzie dobre, czy złe? ciężko mi się określić, ale na pewno dzięki takiemu rozwiązaniu będzie mniej mrożonych zarodków. a to oznacza, że jeśli np. para przy 1 lub 2 transferze zajdzie w ciąże, to praktycznie będzie pewnie miała 1 mrozaczka (zamiast np. 6). będzie jej łatwiej po niego wrócić, a nawet jeśli nie zdecyduje się wrócić, to przekazanych do adopcji będzie mniej zarodków (a więc mniejsze ryzyko, że np. biologiczne rodzeństwo się kiedyś spotka). <br />
oczywiście wybiegam daleko... ale przy in vitro nic nie jest do końca czarne (jak niektórzy chcieli by widzieć), ani do końca białe. zawsze trzeba szukać tej drogi środka.<br />
<br />
myślę, że ta ustawa to już jakaś wersja kompromisu. a jednocześnie jest to w końcu uregulowanie sytuacji, z której korzysta mimo wszystko sporo Polaków (i nie tylko Polaków) w Polsce.<br />
<br />
oby się udało :)Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1064481109143240408.post-81111565673929857922015-07-12T22:31:00.000+02:002015-07-12T22:31:44.324+02:00dreaming...wierzycie w sny? w to, że się sprawdzają? w to, że pokazują nas, naszą przyszłość itp?<br />
<br />
odkąd jestem w domu, więcej śpię. a jak śpię więcej, to i bardziej wyspana jestem (co prawda zdarza mi się usnąć po południu na kanapie na dwie godziny, ale potem bez problemu zasypiam wieczorem).<br />
<br />
a jak jestem wyspana... to śnią mi się różne dziwne sny...<br />
<br />
sny bardzo rzeczywiste, z ludźmi, których znam lub znałam. i byłoby wszystko w porządku, gdyby nie to, że najczęściej to są straszne sny... np moja szkoła - klasówka (jeśli nie matura, albo coś równie ważnego) - ja z pustką w głowie... budzę się i dziwię, co ja robiłam w szkole, chociaż do śmiechu mi nie było (zawsze bardzo przeżyłam wszelkie niepowodzenia w szkole).<br />
<br />
no i ten dzisiejszy - gdy wszystko było normalnie... i nagle krew... krew na podpasce... i ta świadomość, że to po wszystkim...<br />
<br />
obudziłam się o 5, potwierdziłam w łazience, co jest grane (nie, póki co, nie... ale miewałam takie sny przed okresem... i w ciągu dnia się zaczynał)... położyłam się ponownie, ale przez cały dzień jestem niespokojna...<br />
<br />
boję się... boję się, że się obudzę... że to jednak nie tak, jak bym chciała...<br />
<br />
niby nie mam powodu do zmartwień, chociaż pewnie było by lepiej, gdyby:<br />
a) lutinus opróżniał się w śnieżnobiałym kolorze<br />
b) podbrzusze nie odzywało się okresowo<br />
c) pojawiły się "klasyczne" objawy... może jakieś mdłości, senność itp...<br />
<br />
póki co, nie zawsze wiem, co myśleć... i tym bardziej czarne myśli wiją sobie we mnie gniazda... Równoważniahttp://www.blogger.com/profile/04136368120332720985noreply@blogger.com16