Weekend za mną... planów było sporo, większość "pracowych", trochę "uczeniowych"... najmniej pewnie tych szyciowych...
W piątek postanowiłam dokończyć moją "2-godzinną bluzkę szytą przez 3 weekendy". doszedł więc 4 weekend, ale bluzka została ukończona :) pasuje, podoba się i jak ją tylko uprasuję (ciii... to nie wchodzi to kategorii "szycie" ;) ), to na pewno trafi do mojej szafy. mam nadzieję, że w końcu trafi i tu :)
Na tym szycie miało się zakończyć. Przeniosłam maszynę z powrotem do kącika szyciowego, w którym nadal lampy brak, więc jak jest ciemno, to szyć się nie da... Przy okazji zrobiłam porządek w salonie, by w końcu móc zająć się pracą i nauką. Tak jest! Taki był plan!
Niestety plany planami... Siły sobotnie nie sprzyjały... Więc postanowiłam skorzystać z tego, że dłużej jest jaśniej... i wróciłam do maszyny :)
Też tak macie, że jak już chcecie poświęcić chwilę na szycie, to nie wiadomo od czego zacząć? A potem jest "gdybym wiedziała, że tyle tu posiedzę, to... " ;) Z krótkich projektów postanowiłam więc zrobić materiałowe pudełko na szyciowe dodatki. Ponieważ miało to być po części testowe pudełko (nie miałam do dyspozycji komputera z tutorialami, więc zdawałam się na własną pamięć), wybrałam materiał, który przy przybyciu do mnie, mnie niestety nie zachwycił. Na czarnym tle folkowe kwiaty... Nie było by źle, gdyby nie struktura tego materiału, który wydawał mi się zbyt sztuczny, by użyć go do np poduszek. Wykroiłam jeden kawałek, potem drugi, potem ocieplina... Zszyłam jeden... i wtedy dotarło do mnie, że wypadałoby przepikować zewnętrzną warstwę razem z ociepliną, by lepiej się całość trzymała. Ale jak? Jak trening, to trening... No i pojechaliśmy zwykłą stopką po obrysach liści i kwiatów. Zabawa całkiem fajna :) chociaż na drugi dzień (bo niestety po godzinie takiej zabawy zrobiło się jednak na dworze ciemno) patrzyłam na te małe kwiatuszki z lekką dezaprobatą ;) Wiem, wiem... szycie uczy cierpliwości... Dzisiaj było jej mało... Wolę jednak szyć mając komfort psychiczny, że nie zabieram sobie czasu z innej bardzo ważnej czynności. Jeszcze trochę i tak będzie :) Wracając do pudełka - przepikowane, połączone i skończone :) Druga Połówka oceniła materiał jako "bardzo fajny", więc zaczynam żałować, że jednak zyt wiele do już nie zostało... ale za to pomyślę o czymś tylko dla niego :) A ten uszytek? Trafi do kącika krawieckiego i będzie strzec "resztek materiałów" :) Do kompletu muszę zrobić jeszcze jedno na resztki nici, by nie plątały się po stole, jak jeżdżę materiałem po okręgu próbując coś wypikować... A potem kolejne do łazienki... Ups... pojawiają się plany... A te, jak widać na początku, realizują się w innym tempie, niż te nie-plany ;)
p.s. mam nadzieję, że razem ze zdjęciami bluzki pojawią się i zdjęcia pudełeczka :)
niedziela, 6 kwietnia 2014
środa, 2 kwietnia 2014
Na przyszłość - nie krakać...
Miało być pięknie... No w sumie jest :) Za oknem :D Blogowo posucha, mimo iż od kilku dni myślę, by tu przysiąść i coś napisać. Miesiąc się zakończył, więc czas na podumowanie. Może na dzisiaj chociaż to? Tak dla siebie na pamiątkę ;)
1. uszytkowo jest fatalnie... nic... null... zero... dokończonych prac :( Od trzech (albo czterech) tygodni siadam w weekendy do bluzki... którą według opisu szyje się w dwie godziny :O
aaa... zupełnie zapomniałam, że jednak coś uszyłam :D w pierwszy weekend marca przysiedziałam ze dwa wieczory i uszyłam bluzę kopertową dla matki-karmicielki ;) już teraz pamiętam, że to to, o czym wspominałam w poprzednim wpisie... :)
2. książki niestety żadnej nie skończyłam... tzn skończyłam tą, o której pisałam w lutym. ale skoro o niej pisałam, to się ta nie liczy. trzeba się zebrać i doczytać inną :)
3. psie sztuczki stoją w miejscu - no comment :(
4. wpisy - j/w :( (ten jeden marcowy wszak wiosny nie uczynił)
5. gra - uuuu... o ile mnie moja pamięć nie myli (a zdarza jej się jednak mnie mylić - patrz pkt 1) to chyba i tu nic godnego wpisu się nie wydarzyło
6. filmy - taaak :) tu tym razem mogę co nieco napisać... w marcu na koncie pojawił się "Honey" i "Pamiętnik" oglądane z mężem oraz (w wielkim skrócie - czyt cz.I i IIIb) seria "Zmierzch" oglądana samemu... kilka wieczorów "zarwanych", ale... wracać raczej nie będę... ;)
7. i 8. - zadania... czas najwyższy się za nie wziąć, bo w marcu do teorii z finansów kilka razy siadałam, ale z zadań to chyba tylko 1 mam na koncie. stanowczo za mało... a egzamin niestety tuż... tuż...
9. spacery - na szczęście uratował mnie ostatni weekend :D sobota - chyba coś pow. 5km, niedziela - 7-8km... nie mierzyłam dokładnie... bo dobre towarzystwo i stała bądź co bądź weekendowa/wakacyjna trasa tego nie wymagała :)
10. płyty... chyba cisza...? chociaż nie! ulubiona "Masakra" grała nie raz... oraz kilka innych płyt Republiki
11. osoby - byliśmy u matki-karmicielki? tzn ona była u rodziców i ja też u rodziców... to się widziałyśmy, nie ;) ano i była z mężem i synem-karmionym
12. miejsca - może nie nowe... ale jak co roku wypad na Pyrkon to jak wyprawa wakacyjna... każdy chce jechać, bo fajnie, bo tradycja, bo... tysiąc innych powodów... ale tysiąc pierwszym jak to w marcu jest "terminy nas gonią, może sobie odpuścimy?"... ale się udało! na koncert Maskotki zdążylismy... jest super :)
Uff... nie było tak źle? Było? 6/12... hmm... może jednak "no comment" co by nie krakać na przyszły miesiąc...
1. uszytkowo jest fatalnie... nic... null... zero... dokończonych prac :( Od trzech (albo czterech) tygodni siadam w weekendy do bluzki... którą według opisu szyje się w dwie godziny :O
aaa... zupełnie zapomniałam, że jednak coś uszyłam :D w pierwszy weekend marca przysiedziałam ze dwa wieczory i uszyłam bluzę kopertową dla matki-karmicielki ;) już teraz pamiętam, że to to, o czym wspominałam w poprzednim wpisie... :)
2. książki niestety żadnej nie skończyłam... tzn skończyłam tą, o której pisałam w lutym. ale skoro o niej pisałam, to się ta nie liczy. trzeba się zebrać i doczytać inną :)
3. psie sztuczki stoją w miejscu - no comment :(
4. wpisy - j/w :( (ten jeden marcowy wszak wiosny nie uczynił)
5. gra - uuuu... o ile mnie moja pamięć nie myli (a zdarza jej się jednak mnie mylić - patrz pkt 1) to chyba i tu nic godnego wpisu się nie wydarzyło
6. filmy - taaak :) tu tym razem mogę co nieco napisać... w marcu na koncie pojawił się "Honey" i "Pamiętnik" oglądane z mężem oraz (w wielkim skrócie - czyt cz.I i IIIb) seria "Zmierzch" oglądana samemu... kilka wieczorów "zarwanych", ale... wracać raczej nie będę... ;)
7. i 8. - zadania... czas najwyższy się za nie wziąć, bo w marcu do teorii z finansów kilka razy siadałam, ale z zadań to chyba tylko 1 mam na koncie. stanowczo za mało... a egzamin niestety tuż... tuż...
9. spacery - na szczęście uratował mnie ostatni weekend :D sobota - chyba coś pow. 5km, niedziela - 7-8km... nie mierzyłam dokładnie... bo dobre towarzystwo i stała bądź co bądź weekendowa/wakacyjna trasa tego nie wymagała :)
10. płyty... chyba cisza...? chociaż nie! ulubiona "Masakra" grała nie raz... oraz kilka innych płyt Republiki
11. osoby - byliśmy u matki-karmicielki? tzn ona była u rodziców i ja też u rodziców... to się widziałyśmy, nie ;) ano i była z mężem i synem-karmionym
12. miejsca - może nie nowe... ale jak co roku wypad na Pyrkon to jak wyprawa wakacyjna... każdy chce jechać, bo fajnie, bo tradycja, bo... tysiąc innych powodów... ale tysiąc pierwszym jak to w marcu jest "terminy nas gonią, może sobie odpuścimy?"... ale się udało! na koncert Maskotki zdążylismy... jest super :)
Uff... nie było tak źle? Było? 6/12... hmm... może jednak "no comment" co by nie krakać na przyszły miesiąc...
Subskrybuj:
Posty (Atom)