poniedziałek, 4 maja 2015

"gdybym miał urodzić się na nowo..."

dzisiejsza piosenka dnia... może nawet nie tylko dnia dzisiejszego... powiedziałabym nawet, że czasu trochę dłuższego.

usłyszałam ją jadąc na którąś z wizyt na usg. nie wiem do tej pory, jak udało mi się wyczarować te kilka godzin w te kilka ostatnich dni kwietnia, by jednak dotrzeć na usg. mimo wszystko wierzyłam, że to będzie ten cykl, że będzie owulacja, że może teraz się uda. więc jechałam, sprawdzałam, że pęcherzyk rośnie i wracam do pracy. endometrium jak to u mnie oporne... pozarywałam kilka nocek, ale czasem człowiek czuje, że warto.

ostatniego kwietnia szlismy na wesele. siostra M. ślubowała. M. robił zdjęcia. czwartek więc był tym bardziej zalatany. gdzieś tam pomiędzy fryzjerką, kosmetyczką, a uszykowaniem się do wyjścia zrobiłam test LH. w biegu dojrzałam, że pokazał dwie kreski :) jest owu :) uzgodniłam z panią dr, że pierwszego robię usg i sprawdzam, czy pękł (notabene - rozmowa o endometrium i pęcherzykach przy obiedzie weselnym - niezapomniane doświadczenie ;) )

pierwszego maja usg pokazało piękne ciałko żółte oraz całkiem znośne endometrium (tzn takie, które już pozwalało na crio). w sobotę skontaktowałam się z kliniką i ustaliśmy termin na środę. środa godz. 15.00. podaję do M. i tu zaczynają się schody...
"przecież wiesz, że z dnia na dzień nie dostanę wolnego... że to WD+3 i wtedy jeszcze muszę być w pracy"... pomarudziłam w odwecie, bo z jednej strony u mnie nie robią problemów z wolnego, więc nie wiem, jak to jest... a z drugiej do tej pory był chyba na dwóch transferach... z czterech? (każdy powód jest dobry, by próbować udowodnić sobie, że to mi zależy, a M.nie... zwalam to w dobrych momentach na hormony, bo wiem, że M. nie robi tego specjalnie). w końcu odpowiadam "faktycznie, zatrzymaj to wolne, bo może być Tobie bardziej potrzebne".

powiedziałam to w złą godzinę...

od 6 tygodni widzieliśmy, że to droga ku końcowi... babcia M. ... ten weekend był bardzo ważny, bo  jej wnuczka brała ślub. tak bardzo chciała tego doczekać. doczekała... odeszła 02.05...

w niedzielę dowiedziałam się, że pogrzeb będzie w środę... w środę o 13.30. 1,5h przed planowanym transferem... mimo słów, że mam jechać, że to też bardzo ważne... wiedziałam, że nie będę potrafiła tego zrobić... (co prawda miałam "lekkie" załamanie, bo miało być inaczej z wielu względów).

odmówiłam transfer.

i teraz już jestem spokojna... i wiem, że czasem tak ma być... i gdybym miała drugą szansę, zrobiłabym dokładnie tak samo... co do dnia...