piątek, 26 września 2014

jeszcze dzisiaj i ikea

czekam na Wasze maile dotyczące poduszek :) Dziewczyny, które pisały pod poprzednim postem - nie mam Waszych maili w swojej skrzynce... adres do mnie znajdziecie w moim profilu na blogu :)

przy okazji pytanie do Was - używa ktoś może szafek Kallax z Ikei <klik>? muszę w końcu zająć się moim "kącikiem szyciowym". mam lukę między ścianami ok 80cm i w nią powinna się zmieścić taka szafka (niestety zostanie kilka cm). mam jednak wątpliwości, jak one faktycznie się sprawdzają. są dwustronne, więc widać przez nie na przestrzał. ładnie ułożone tkaniny powinny wyglądać całkiem ok, tylko nie wiem, czy nie będzie ona za mała jak na tkaniny?

generalnie raczej nie jestem zwolennikiem Ikei - wolę stare drewniane meble i głównie takie u mnie goszczą, ale myślimy o takiej szafce również w inne miejsce, więc za jednym zamachem można by załatwić obie :) no i powiew nowoczesności nie powinien chyba zaszkodzić ;)





wtorek, 23 września 2014

bo ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy...

podobno życie zaczyna się po 30-stce... chyba nadszedł czas, by to sprawdzić ;)

ostatni rok nie był łatwym rokiem. nie był też rokiem nie do przejścia, bo przecież jestem "tu i teraz". co przyniesie rok następny? przekonam się, a Wy pewnie razem ze mną :) dlatego tak ważny będzie to rok, bo spędzony wspólnie :)

ponieważ rodzinka obdarowała mnie dwiema uroczystościami w krótkim czasie, zawsze mówię sobie, że mam prawie oktawę urodzinowo-imieninową ;) ale by było inaczej niż zwykle, to tym razem zaplanowałam prezent dla Was :)

ponieważ jestem straszną zakupoholiczką w kwestii materiałów i tak strasznie ciężko mi się z nimi rozstać, to nie będzie to candy, zwana również rozdawajką... :( będzie to raczej zadanie dla mnie, bo uczyć trzeba się przez całe życie ;)

dlatego też chciałabym podarować Wam poduszkę :) każdej z Was, która tu od czasu do czasu zagląda :) dlatego proszę (jeśli oczywiście macie ochotę) o przesłanie na mój adres mailowy Waszego adresu oraz preferencji (najlepiej kolorystycznych ;)) czas zbierania "zamówień" to 22-26.09.2014 :)

na uszycie daję sobie czas ;) czyli będzie to również dla Was niespodzianka - kiedy owa poduszka nadejdzie :D bo ważne są tylko te dni... :)

mam nadzieję, że może w ten drobny sposób będę potrafiła podziękować Wam za to, że jesteście :)

środa, 17 września 2014

Burda w ostatniej chwili

mi się udało ;) przypomniałam sobie prawie w ostatnim momencie. do dzisiaj ważny jest kupon w ramach My Deal na prenumeratę Burdy. kto kupuje tak jak ja prawie każdy numer, ten wie, że warto. dlatego piszę, choć pewnie późno... ale może komuś ta informacja się przyda :)

link: http://www.mydeal.pl/caly_kraj-produkty-burda_roczna_prenumerata_miesiecznika-21731.html?pos=1

edit. deal obowiązuje również dzisiaj. nie wiem dlaczego (może za mało się sprzedało? ;)) jak przestanie obowiązywać, usunę tego posta, by nie linkować do stron nieaktualnych.

wtorek, 16 września 2014

telefon

dzień dzisiejszy. dzwonię do bardzo bliskiej znajomej. znamy się z psiego świata, ale temat niepłodności jest nam obu równie bliski. odbiera mówiąc, że właśnie chciała dzwonić do X, która się dowiedziała, że choruje i gin postraszył ją, że będzie miała problem, by mieć dzieci. po krótkiej wymianie zdań pyta, co nowego u nas, kiedy kolejne podejście. na to ja się śmieję, że co to za życie, skoro tylko takie tematy ją ciągle otaczają ;)

i wtrącam, że mnie właśnie otaczają psy na kanapie. rozkręcamy się. gadamy o psach, o tańcu, fitnesie, gotowaniu, zaprawach, cukrze tu i tam oraz jak go zastąpić... na krótko o treningach agilitowych oraz dłużej o ostatnich mistrzostwach. wkręcamy się w drożdżówki, szarlotki oraz chleby na domowym zakwasie. mija 30 minut.

musimy kończyć, więc na krótko wraca pytanie, co u nas. i kończymy.


tak, istnieje również ten świat poza niepłodnością. mimo iż otacza nas codziennie, to istnieje życie poza nią :)

niedziela, 14 września 2014

prawie nic nowego...

tydzień minął jak zwykle szybko... ba! nawet za szybko chciałoby się rzec. miał być to tydzień pod znakiem szycia... miał, bo już poprzednio wspominałam o akcji Tydzień Szycia Dzieciom, w której chciałam wziąć udział.
w skrócie:
w poniedziałek udało mi się przemyśleć co bym chciała uszyć, skąd wziąć wykrój oraz dowiedzieć się miary co niektórych dzieci (a dokładnie mówiąc kuzynki, która jeszcze się "mniej więcej" do tego grona zalicza)
we wtorek udało się usiąść do maszyny :D i to całkiem przypadkowo, o godzinie równie przypadkowej, bo gdzieś w okolicach 11-13. godzina niby normalna, ale biorąc pod uwagę fakt, że jestem zatrudniona w standardowych godzinach, to ten czas powinnam spędzać w pracy... chyba że mam urlop :D urlop miałam przypadkiem, bo okazało się, że cały dzień nie ma być prądu. a co można robić w biurze, gdy prądu brak i nawet światła potrzebnego przy czytaniu ustaw nie ma? otóż... można wziąć wolne i w domu usiąść do maszyny :)
skutek siedzenia - uszyty komin i wykrojona prosta spódniczka dla kuzynki do kompletu :)
w środę - cóż... na ten dzień wybrałyśmy się na zumbę... a potem to już sił zabrakło...
w czwartek - praca, praca i jeszcze raz praca... a potem sen...
w piątek - ponownie tańce :) i brak maszyny...
w sobotę - ogólne sprzątanie i wyjazd do teściów
w niedzielę - urodziny mojej babci... i... przed i po spotkaniu udało się ponownie spotkać z maszyną :) juppi!!! i udało mi się mniej więcej dokończyć spódniczkę! yes, yes, yes!!! mniej więcej, bo czeka na przymiarkę, reakcję... i albo jest ok i zaszywam gumkę, albo poprawiamy... tak czy siak kolejnym etapem będzie ocena przez kuzynkę, więc czekamy na spotkanie :)

tak to się prezentował mój tydzień. szycia było mało, ale było :) efekt jak na moje mozliwości całkiem zadowalający i mam nadzieje, że kolejny TSD będzie równie owocny ;)
aaaa... no i zumba całkiem mnie do siebie przekonała ;) więc jutro ruszam ponownie :)

zobaczymy co przyniesie kolejny...

wtorek, 9 września 2014

już za miesiąc...

nie, tym razem nie mam na myśli ani crio, ani histero, nic z tego tematu. nie chodzi mi również o czas na uszycie czegoś (chociaż do tego czasu grafik szyciowy dosyć napięty).

za miesiąc mam kolejny zawodowy egzamin. piszę tutaj, bo może zmotywuje mnie to, by jednak ruszyć cztery litery i usiąść nad książkami. materiału sporo, więc jest co robić.

może dzięki temu moje myśli nie będą tak jednolite? ;)

poniedziałek, 8 września 2014

za szybko...

czy lepiej może się zacząć tydzień, jak @ o 6 rano co najmniej tydzień za szybko w stosunku do planowanej histero? całe zeszłotygodniowe wyjazdy na nic... histero też w tym cyklu nie będzie... czyli jesteśmy miesiąc w plecy :(

czeka mnie jeszcze telefon do szpitala, czy w ogóle jakiś termin w październiku się znajdzie... chociaż nie wiem, czy jest sens dzwonić... jak umówić się na termin, skoro nie wiem, czy kolejna @ też się nie pospieszy? a może będzie standardowo? a histero mogą zrobić tylko w określonym czasie :(

po prostu pięknie...

niedziela, 7 września 2014

pierwsza sukienka na koncie

jest, jest, jest :) udało się wreszcie zakończyć szycie sukienki, którą skroiłam chyba z miesiąc temu, która miała być banalnie prosta, szybko uszyta... i która miała być zakończona do końca sierpnia, bo była szyta w ramach sierpniowego SALu grupy Szczecin Szyje... cóż, mamy już wrzesień, więc nie wiem, czy zadanie zostanie mi zaliczone... na usprawiedliwienie mogę dodać jedynie to, że na ostatni weekend sierpnia zostałam wysłana na szkolenie i wieczorami nie dałam rady :( niestety planowanie nie jest moją dobrą stroną, mimo iż na studiach próbowali temat wałkować wiele razy ;)

dla mnie jednak najważniejsze jest to, że jest :) model 103 <klik> i 104 <klik> z Burdy 3/2010 wyglądał prosto, ale coś w sobie miał. najpierw zwróciłam uwagę na wersję z dłuższym rękawem. ale sukienka miała być letnia, materiału miałam cały metr i przy przerysowywaniu wykroju dostrzegłam krótkie rękawki modelu 103, to plan został zaktualizowany :) wycięłam elementy szybciutko... tylko z różnych względów (o tym i owym było wcześniej) do maszyny nie usiadłam. widocznie pewne rzeczy muszą nabrać "mocy urzędowej" ;)

szycie miało być proste. pewnie na kogoś doświadczonego by było, ja natomiast wiem, że muszę bardzo intensywnie popracować nad wykończeniami. niestety wiele jest miejsc w tej sukience, których od środka wolę nie oglądać :( dzianinka jednak jest dosyć delikatna i poprawiać nie będę. planowałam drugie podejście do tego wykroju, ale... mój M. stwierdził, że to nie jest krój dla mnie, więc może spróbuję nad wykończeniami popracować przy innej sukience - tym razem może jakiś model z dokładną instrukcją krok po kroku?

niech jednak sukienka będzie wyjątkowa pod jakimś względem ;) tatam, tatam, bum, bum bum... werble... uwaga... będzie zdjęcie :D
niestety dopiero teraz przy zmniejszaniu zdjęcia zauważyłam, że sukienka jest widoczna tyle o ile... ale jest :) i to się liczy :)

dzięki dzisiejszej "sesji zdjęciowej" mogę pokazać również komplet dresówkowy, o którym wcześniej pisałam - był to temat SALu kwietniowego. wygląda tak:

ufff... pierwsze koty za płoty, a zdjęcia na blogu ;) mam nadzieję, że z kolejnymi będzie prościej i szybciej :)

na najbliższy tydzień zapowiada się całkiem sporo szycia, bo rozpoczyna się Tydzień Szycia Dzieciom <klik>. własnych niestety jeszcze nie mam :( za to "cudzych" kilka się znajdzie :) myślę, że będzie to ciekawe przeżycie... i mam nadzieję, że przyda się ta "wprawka" za jakiś czas ;)

Was też zapraszam :)

czwartek, 4 września 2014

czego się spodziewałaś?

takie pytanie zadała mi koleżanka, jak opowiedziałam o poprzedniej wizycie w szpitalu. dzisiaj pewnie powiedziałaby to samo :( bo w sumie jak mogłam się spodziewać, że wszystko uda się na raz załatwić? na szczęście część badań zrobię w rodzinnym mieście... więc przed zabiegiem (jeśli do niego dojdzie) czeka mnie jeszcze... "tylko" jedna wizyta w szpitalu. wybiorę się, jak już będę pewna, czy mój organizm się spłata mi figla ;)

a teraz wracam do domu... i siadam do maszyny :) jakieś przyjemności trzeba mieć w życiu :D mam więc nadzieję, że kolejny post będzie bardziej optymistyczny i tematyczny (bo blog ni stąd ni zowąd zmienił tematykę, za co szyjących przepraszam... jest to jednak też moja droga poszukiwania równowagi, więc gdzieś tam jako piąta woda po kisielu ma związek ;) )

p.s. o decyzjach miało być poprzednim razem... jakoś mi nie wyszło przy pisaniu... bo i sęk w tym, że jak to Mój M. powiedział "trzeba dokończyć co się zaczęło, a potem będziemy myśleć dalej". więc poza chwilami zwątpienia głębszych przemyśleń na razie nie ma ;)

środa, 3 września 2014

decyzje

no i stało się. przyszło zwątpienie. zaczynam odczuwać stres. mam coraz silniejsze sny, zakrawające na koszmary ;) przeżywam je chyba bardzo intensywnie, bo nawet całkiem długi sen (jak na moje warunki to ok. 7h) nie daje wymaganego odpoczynku. gdyby nie ten miesiąc na kanapie, nie wiem, co byłoby ze mną teraz. a może taka właśnie miała być kolej rzeczy?

ale do rzeczy... przeczytałam właśnie na pewnym blogu <o tutaj> pewne zdanie. brzmi ono tak "Czas i zdrowie to dwa cenne skarby, których nie rozpoznajemy i nie doceniamy dopóki się nie wyczerpią" (Denis Waitley). i ono dokładnie podsumowuje moje dzisiejsze zwątpienie. stawiam po jednej stronie szali moje zdrowie (bo nikt bez powodu nie kładzie się na stół operacyjny) oraz mój czas (o tym było m.in.poprzednio). co znajdę po drugiej stronie?

wtorek, 2 września 2014

chyba trzeba być zdrowym... by móc chorować ;)

cóż... jaki tytuł taki mój dzisiejszy dzień... ;)
ale po kolei...

w klinice po dwóch poronieniach zalecają zrobienie histeroskopii. nie każdy gin się z tym zgadza, ale załóżmy, że wierzę w ch wiedzę i że to dobra droga. inną drogą to badania genetyczne, na które pewnie też się zdecydujemy, ale wszystko po kolei.

plan był taki, by spróbować zrobić histeroskopię w ramach nfz. stąd też moja dzisiejsza wizyta z jednym z akademickich szpitali w naszym pięknym kraju. a tam? tam niestety tak jak wszędzie, gdzie chodzi o państwowe pieniądze. procedury... procedury... i jeszcze raz procedury... niestety śmiem twierdzić, że osoby pracujące w nfz przy planowaniu/rozdzielaniu jakby nie patrzeć naszych pieniędzy, mają ich wystarczająco, by w państwowej służbie zdrowia się nie leczyć.

rejestracja do poradni, rejestracja do lekarza, wizyta u lekarza w poradni... efekt - dostaję skierowanie do szpitala na histeroskopię... ufffff... zostaje tylko zapisać się na termin i czekać :)
idę więc do sekretariatu, gdzie dowiaduję się:
a) w oczekawianym przeze mnie terminie najwcześniejszy możliwy miesiąc to bodajże listopad :( (zapisałam się na jedyny wolny termin we wrześniu licząc na to, że @ troszkę się spóźni :D )
b) mam skierowanie nie od tej poradni, co trzeba (i tu wielka konsternacja... bowiem poradnia w której byłam mieści się dokładnie w tym samym budynku, co szpital...)
ostatecznie okazuje się, że jest szpital i jest przychodnia... obie mają poradnie ginekologiczną... obie poradnie mogą wystawić mi skierowanie... ale tylko to z poradni ze szpitala jest ważne, by mieć zabieg...
czekam więc grzecznie na swoją kolej, by zapisać się na wizytę (przed każdym dzisiejszym punktem należy dodać kilkuosobową kolejkę). oczywiście nie mogę mieć wizyty w obu jednego dnia (przepisy nfz)... tak więc muszę przejechać się raz jeszcze... mam nadzieje, że uda mi się załatwić przy okazji badania i że nie okaże się, że na każde będę musiała przyjść innego dnia...

zobaczę w czwartek :)