piątek, 8 stycznia 2016

priorytety...

ostatnio więcej milczę... niż mówię... niby jestem, a mnie nie ma... czas ucieka mi przez palce, mimo iż wydaje się chwilami, że się wlecze...

nie, jeszcze nie urodziłam ;) uważni mogą się zapytać "ale jak to? jeszcze czy już?" tak, tak. termin jest gdzieś tam w lutym. natomiast życie bywa przewrotne... i już w 2015 mogło być różnie. pisałam Wam, że mam wypoczywać, że leżeć... ale jak to zrobić, jak święta tuż, tuż, a i inne sprawy trzeba przecież dograć osobiście. no i MC się zbuntował. "powiedział", że muszę jednak sprecyzować, co jest dla mnie w tej chwili najważniejsze. tydzień przed świętami wylądowałam na patologii. rozpoznanie? szyjka krótka, głowa nisko... no i bóle w podbrzuszu, które nie zwiastowały niczego dobrego. zbadali, dali leki i położyli mnie na prawie tydzień. wyciszyło się. ufff...

od tamtego czasu nie wróciłam jednak do domu. mieszkam sobie "na kanapie" u teściów, w spokoju, jedynie pod telefonem... zadanie - przetrwać ten tydzień, potem następny... byle doczekać początku lutego. jest lepiej :) po wczorajszym usg okazało się, że głowa jest wyżej, a szyjka dłuższa niż wcześniej. MC waży już ponad 2kg, ładnie rośnie, serduszko bije :)

miód na moje serce :)