niedziela, 9 marca 2014

Marcowo...

Kolejny miesiąc za nami... Strasznie szybko ten rok pędzi... Albo też ja nie umiem go zatrzymać na 5 minut. Chociaż może nie myślę o tym, by próbować. Czas z tym skończyć, może chociaż na te przysłowiowe 5 minut i wziąć się w garść.

Postanowienia noworoczne wychodzą jak wychodzą. Jak widać wpisów nie ma więcej, niż jest. Psy też średnio zadowolone. I zadania same policzyć się nie chcą. A ponieważ jak w marcu porządnie się za powyższe nie wezmę, to na pewno lepiej później nie będzie, postanowiłam zrobić sobie postanowienie wielkopostne. W końcu 40 dni łatwiej wytrzymać, niż cały rok, a lepsza taka motywacja niż żadna. Wielki Post jest więc dla mnie okresem ... bez tzw Twarzoksiążki. Na FB wpis jest, więc mam nadzieję, że zainteresowani kontaktem ze mną dotrą na maila/telefon. W ostateczności zainstalowałam na telefonie Messengera, by móc dokończyć rozpoczęte konwersacje, ale na tym FB się kończy. Na razie trzymam się całkiem dobrze. Np wczoraj zauważyłam, że przez 2 dni nie usiadłam w domu do komputera :) Juppi!!! A co za tym idzie wykorzystałam czas w inny sposób. Jak - mam nadzieje, że o tym będą kolejne wpisy :) I mam nadzieję, że marzec będzie tym miesiącem, gdzie "ja kontra zadania noworoczne" będzie ciekawym wpisem i motywacją na dalsze miesiące. Bo przecież chcieć do móc :)

Na koniec podsumowanie lutego:
1. 12 różnych uszytków - był jasiek i tutu plecione ;) oba potrzebne na już do sesji zdjęciowej. może więc i jakieś zdjęcie się trafi?
2. 12 przeczytanych książek - niestety nic nie zakończone...  za to rozpoczętych książek mam chyba z 3 albo 4 na szafce nocnej i wczoraj udało mi się skończyć taką, którą rozpoczęłam ostatniego marca :) o samej książce będzie później :)
3. 12 nowych sztuczek dla psów - niestety to zadanie mnie przerosło :( albo czas za szybko ucieka?
4. 12 postów na blogu tym i tamtym - jak jest to widać... czyli tu jest, a tam nie widać ;)
5. 12 rozegranych partii w różne gry - ooo... to jest... nawet chyba w więcej niż jedną? chociaż nie - nowa gra to 7 cudów świata, którą podarowaliśmy na urodziny. a że była wykorzystana od razu, to wiem z czym się ją je. a je się ją całkiem przyjemnie - polecam :)
6. 12 obejrzanych nowych filmów - ooo... hmmm... chyba? o tak... ostatniego lutego oglądałam Push w TV. nie ma to jak wieczór na szkoleniu. co można robić, siedząc samemu w hostelu? ale film całkiem wciągający :)
7. 12 zadań z finansów - :(
8. i 12 zadań z rachunkowości ;) - :(
9. 12 długich spacerów (liczą się te pow. 5km) - były 2 całkiem długie, niestety miały ok 4,5 km, ale w całkiem niełatwych warunkach - błoto w lesie nie sprzyja długim spacerom. wróciliśmy bardziej wymęczeni, niż po 7km suchymi ścieżkami, ale pogody się nie wybiera, a psy swoje wymagania mają :)
10. 12 przesłuchanych płyt z domowego archiwum - co to ja ostatnio słuchałam? Blackfield był teraz w marcu, a wcześniej? na mężowych urodzinach była i Asia i Santana i muzyka z Vicki Cristina Barcelona. było więc przyjemnie - przynajmniej wg mnie - muzycznie :)
11. 12 odwiedzonych osób - byliśmy u mężowego kumpla na jego urodzinach :) no i było kilku znajomych u nas na mężowych urodzinach :) i na babcinych urodzinach też byliśmy :D punkt wypełniony!
12. 12 odwiedzonych nowych miejsc - ten punkt będę chyba narabiać latem :P mimo bardzo zajętych weekendów (warsztaty w Wawie, urodziny kumpla i babci, mężowe urodziny, szkolenie w Wawie) to chyba na nowe miejsce czasu tym razem nie starczyło :(

Podsumowując - 6/12 - połowa jest, a połowa leży i kwiczy... Może dokwiczy się za miesiąc?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz