niedziela, 21 czerwca 2015

blue sky

a jednak jest taka chwila dzisiaj za oknem :) czyste niebo... no prawie :)

jest jednak zimno. przynajmniej mi jest zimno... mogłabym zakładać grube swetry... a na psie spacery zakładam puchówkę i szal (no dobra, nie jest wełniany). trochę dziwnie się człowiek czuje, jak z przeciwka widzi ludzi odzianych w krótki rękawek...
nie wiem, czy to dobrze, czy źle...

przesypiam wolną część dnia. M. twierdzi, że odsypiam. może i tak.

taaaak, ta historia z poprzedniego posta jest mi całkiem bliska ;) ale to nie tak, że nie chciałam nic mówić. że starałam się coś ukryć... po prostu jest we mnie dużo strachu. co prawda do transferu podchodziłam całkiem spokojnie. po prostu taki czas w pracy, że nie liczyłam na zbyt wiele. poza tym nabrałam dystansu do procedury, do tematu dzieci. i jest mi z tym całkiem dobrze. oczywiście gdzieś tam w środku siedzą jeszcze negatywne/smutne pytania "dlaczego ja?", ale nie wiążę ich już z innymi osobami (na zasadzie - dlaczego ona może, a ja nie...). odcięłam się też przez ostatni czas od blogowego życia. staram się czytać, co u Was, ale mniej komentuję... i pewnie też z tego powodu nie pisałam nigdzie, że planujemy kolejne crio. o becie w realu wiedzą też tylko najbliżsi. reszta dowie się w swoim czasie, jak będzie o czym mówić.

mam nadzieję, że nie macie mi za złe tej ciszy...

cieszę się, że coś zaczęło się dziać... ale boję się nakręcać...

bo ulecieć w przestworza marzeń jest łatwo... ale boleśnie się potem uderza ponownie o ziemię...

9 komentarzy:

  1. To prawda, że powrót na ziemię strasznie boli. Wiem coś o tym. Marzenia prysly jak bańka mydlana. Dobrze, że masz już dystans do tego wszystkiego. Ja cały czas z tym walczę. Trzymam kciuki, żeby Twoja bajka trwała... Życzę dużo szczęścia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czebrona - to jest taki dystans "na chwilę" ;) miałam dystans do samego podejścia, transferu, nawet udało mi się, by nie robić bety wcześniej... ale teraz z każdym dniem boję się, że ten dystans się jednak zmniejsza i może być to niebezpieczne...

      Usuń
  2. Równoważnio, wiesz, że takie transfery na luzie najczęściej wychodzą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wężon - no przecież każdy lekarz mówi "odpuśćcie sobie, a wyjdzie" ;) teraz było na luzie, bo ciężko w pracy (czyli głowa tak i tak zajęta) i obawa, że za miesiąc nie będę próbować, bo mojej pani dr nie będzie (a sierpień tak daleko)... no więc, czemu nie spróbować ;)

      Usuń
  3. Kochana, na pewno żadna z nas nie ma Ci za złe, że nie pisałaś. Czasem tak trzeba.
    A teraz dbaj o siebie i się nie nakręcaj. Ja obiecuję modlitwę.
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana :) dziękuję, że tak piszesz... ja mam sama do siebie często wyrzuty, że się wyłączam... po czym myślę "ale o czym mam pisać? że nadal odczuwam podbrzusze? nuuuudy :)"
      staram się nie nakręcać, ale z każdym dniem trudniej...

      Usuń
  4. Oczywiście nie mam za złe i wcale nie dziwi mnie, że na początku chciałaś zachować to tylko dla siebie, a nie od razu roztrąbić całemu światu. Zgadzam się z Wężonem, że w życiu bardzo wiele udaje się właśnie w momencie, kiedy człowiek już sobie trochę odpuści i nie ma już tak wielkiego ciśnienia,by się udało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widzisz - u mnie to takie dwie "ja" są... z jednej strony chętnie bym wszystko podała jak na dłoni... a z drugiej przychodzi chwila na refleksję, po której myślę, że na to będzie jeszcze czas...

      Usuń
  5. Nawet nie wiesz jak doskonale Cię rozumiem...

    OdpowiedzUsuń