poniedziałek, 11 sierpnia 2014

mówią, że nadzieja umiera ostatnia...

weekend minął szybko, aż za szybko, jak na to, że powinnam leżeć... no bo i nie cały czas leżałam...

jak wiecie, w sobotę miałam powtarzać betę. powtórzyłam. wzrosła. nadal jednak nie przkracza tysiąca, nie jest to również wzrost dwukrotny, jak powinno mieć to miejsce w przeciągu dwóch dni, ale jak to mówi mąż bardzo mi bliskiej dziewczyny "ciąża to nie matematyka"...
tak więc Kropek jest :) od razu w sobotę humor mi się poprawił, bo skoro jest, to może jest jeszcze jakaś  nadzieja...

tak się też złożyło, że w sobotę znajoma miała urodziny i zaplanowałam uszycie dla niej worka na frisbee. a ponieważ starałam się od czwartku nie przemęczać (czyt. leżeć do granic możliwości ;) ), toteż uszycie go zostało na sobotę. szyłam go tak partiami - godzina przy maszynie, półtorej godziny leżenia... ale czas się kończył... więc ostatecznie było trochę więcej szycia niż leżenia. pojechaliśmy, posiedzieliśmy, wróciliśmy. było już późno. niestety pojawiła się "niespodzianka" - brązowe plamienia :( myślę sobie, że znowu mamy powtórkę z rozrywki :( od niedzieli więc zmieniłam luteinę na doustną i postanowiłam, że jednak będę leżeć...

postanowienia postanowienami, ale zaprosiła nas kuzynka na imienino-parapetówkę... no dobra, pojedziemy na godzinkę, przy okazji odwiedzimy rodziców i wrócimy. realizacja nie przebiegła tak szybko :( niestety nawet godzinne (no może dwu-godzinne) siedzenie na balkonie potrafiło mnie zmęczyć...

ale w końcu wróciliśmy :)

dzisiaj wypoczywam na kanapie :)

wracając jednak do Kropka - najważniejsze, że jest :) może i rozwija się ciut wolniej, ale może to tylko początek? może jest jeszcze nadzieja? i chyba niej będę się trzymać... już teraz bez sprawdzania bet... za dwa tygodnie wizyta w N... jak to tej pory nie pojawi się większe plamienie/krwawienie, to chyba nie pozostaje mi nic innego, jak grzecznie czekać i wierzyć, że Kropek ładnie rośnie :)

edit: oczywiście by nie było zbyt optymistycznie, dociera do mnie fakt, że może się nie udać... i aż strach pisać tak pozytywnie, jak nie wiadomo, co będzie... ale wiem, że czytacie i chcecie wiedzieć, jak jest... więc by nie było cały czas smętnie, musi być i optymistyczniej :)
teraz dużo zależy od Kropka i od Tego na Górze (i wierzę, że to od niego najbardziej :) ), a jak będzie, to się okaże

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz