wtorek, 21 lipca 2015

z prawnego punktu widzenia...

przez kilka ostatnich dni na większości in vitrowych blogów pojawiła się informacja o petycji do prezydenta. petycja powstała dzięki Stowarzyszeniu Nasz Bocian i ma na celu wezwanie Prezydenta do podpisania ustawy o leczeniu niepłodności, potocznie nazywanej ustawą o in vitro. link do petycji znajdziecie tutaj <klik>

jeśli temat in vitro jest Wam bliski, jeśli jesteście za tym, by ludzie niepłodni mogli korzystać z tego, co medycyna oferuje w tym zakresie, proszę, podpiszcie ją.

z prawnego punktu widzenia in vitro, mimo iż istnieje w Polsce od ponad 20 lat, nadal jest nieuregulowane. jesteśmy bodajże ostatnim krajem Unii, która nie może uporać się z tą kwestią. ustawa nie oznacza dofinansowania zabiegów. procedura refundacji jest określona w rozporządzeniu, która kończy swą moc w 06/2016. całkiem niedługo. co będzie dalej z rozporządzeniem - pewnie dowiemy się po wyborach. niestety jest to taka forma aktu prawnego, którą z jednej strony dało się uchwalić w czasie, gdy nie dało się przeforsować ustawy, ale z drugiej nowy rząd może ją zlikwidować praktycznie z dnia na dzień.

ustawa jest "wyższej" wagi aktem prawnym. i o ile nie chodzi w niej o refundację, to chodzi o wyznaczenie ogólnych norm prawnych. to, na co będzie można klinikom, to, do czego będą zobligowane. do tej pory nie było prawnych możliwości dobiegania się w razie, gdy klinika popełniła błąd. in vitro nie było uregulowane, więc obowiązywały tzw normy zwyczajowe, a przede wszystkim normy wprowadzone przez kliniki, które dbały o swoją "reputację".

a praktycznie - co np. zmieni wejście w życie ustawy? np. ilość zapładnianych zarodków. do tej pory jeśli para podchodziła do in vitro komercyjnie, praktycznie zawsze miała zapładnianych większość (jak nie wszystkie) zarodki. dlaczego? bo zapłodnione zarodki łatwiej przeżywają mrożenie, niż oocyty (czyli pobrane komórki jajowe). ok. 30% ciąż z zamrożonych zarodków do ok 10% powstałych w wyniku użycia oocytów (podaję liczby z pamięci, ale to mniej więcej taki stosunek). liczby więc mówią same za siebie.
wg tego, co przewiduje ustawa będzie można zapłodnić maksymalnie 6 komórek jajowych (bez ograniczeń, jeśli kobieta ma powyżej 35 lat). czy takie ograniczenie będzie dobre, czy złe? ciężko mi się określić, ale na pewno dzięki takiemu rozwiązaniu będzie mniej mrożonych zarodków. a to oznacza, że jeśli np. para przy 1 lub 2 transferze zajdzie w ciąże, to praktycznie będzie pewnie miała 1 mrozaczka (zamiast np. 6). będzie jej łatwiej po niego wrócić, a nawet jeśli nie zdecyduje się wrócić, to przekazanych do adopcji będzie mniej zarodków (a więc mniejsze ryzyko, że np. biologiczne rodzeństwo się kiedyś spotka).
oczywiście wybiegam daleko... ale przy in vitro nic nie jest do końca czarne (jak niektórzy chcieli by widzieć), ani do końca białe. zawsze trzeba szukać tej drogi środka.

myślę, że ta ustawa to już jakaś wersja kompromisu. a jednocześnie jest to w końcu uregulowanie sytuacji, z której korzysta mimo wszystko sporo Polaków (i nie tylko Polaków) w Polsce.

oby się udało :)

2 komentarze:

  1. Wiesz, też myślę że to jakiś rodzaj kompromisu. Szkoda tylko, że ludzie leczący się potrafią dojść do takowych, a inni cóż... przerażają mnie zapowiedzi zmian lub wycofania ustawy. Nie wiem czy te strachy się sprawdzą, ale kręcę głową w niedowierzaniu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to niestety tak jest, że póki nie jesteśmy w takiej czy innej sytuacji... to często wyobraźnia nas zawodzi... A nawet jeśli by nie zawodziła, to nie zawsze dopuszczamy inne opcje niż własne przekonania.
      Pod tym względem podobały mi się słowa BK o tym, że jest prezydentem polskich obywateli, a nie polskich sumień. I w sumie tak powinno zostać... chociaż osobiście (niestety) wątpię, by nowy prezydent podzielał ten pogląd :(

      Usuń