środa, 9 grudnia 2015

30 tc - czyli albo czas pędzi... albo ja w jakimś letargu tkwię

nie wiem, jak to możliwe, ale wszelkie kalendarze pokazują mi 30 tydzień... w teorii jeszcze 10 przede mną...

myślę sobie, o czym by Wam napisać. ostatnio skupiłam się na książkach. wcześniej był zastój... i tak jakoś dopiero teraz się zorientowałam, że o samym MC (Małym Człowieku) to tu mało było.

a jest :) rośnie :) powinnam powiedzieć "rośniemy", ale ostatnio on rośnie, a moja waga jakoś trwa w bezruchu. podobno Maluch tak i tak weźmie, co potrzebuje... ale muszę coś z tym zrobić.
z danych z soboty wynika, że może mieć ok 1300gram. przynajmniej na podstawie wymiarów. serduszko bije prawidłowo. jelitka też wyglądają ok (czy ja Wam pisałam o naszej "przygodzie" z jelitkami?)... jedynie... cóż, wszystko było by piękne, gdyby nie to, że od co najmniej miesiąca główka jest skierowana w dół (o to chyba nie ma się co martwić)... i szyjka się skraca (o to już bardziej). w sobotę dostałam więc zalecenie, by jednak leżeć... no, chyba, że w ostateczności gdzieś muszę pojechać, ale powinnam to ograniczać.

spodziewałam się takiej wiadomości... bo mimo wszystko w ostatnim czasie czułam, że z jednej strony brzuch rośnie, ale jak i rośnie to naciska... a jak naciska, to przy spacerach, czy wyjściach pojawiał się ból podbrzusza. ale po cichu wiem, że pretensje mogę mieć tylko do siebie. przygotowania do egzaminu, wizyty w pracy (by się dowiedzieć, czy wszystko gra), codzienne spacery z psami (tego najbardziej żałuję, ale postaram się chociaż raz na dwa dni...)... no i wahania nastroju (oraz związane z tym "kontakty z ludźmi")... nie było lekko, nie było zbyt wiele odpoczynku...

to teraz musi się zmienić. mam wytrzymać jeszcze co najmniej 6 tygodni. niby nie tak wiele, zważywszy na fakt, że zaczynałam również od leżenia... jak będzie, zobaczymy...

z faktów dnia dzisiejszego... nadal potrafię założyć i zawiązać sobie buty (wymyśliliśmy z M. kozaki dla mnie na zimę - wiązane :D ), ale zdecydowanie wolę przy tej czynności usiąść ;)
wyprawka na razie w myślach (albo i w myślach jeszcze jej nie ma), jak i torba do szpitala... zaczynam się zastanawiać, co ja ostatnio robiłam ;) bo zaległości w zakresie przygotowań jest całkiem sporo... ale na spokojnie... nadrobię :)

macie jakieś rady? na krótką szyjkę lub też wyprawkę?

3 komentarze:

  1. Na krótką szyjkę to szew, zależy jak bardzo jest krótka.
    Ja zaczęłam rodzić w 25 tyg. ciąży, więc wyprawka była jeszcze gdzieś w planach. W sumie nic, oprócz pieluch, nie było potrzebne, bo leżała goła w inkubatorze.
    Potem wszystko się kupiło, ale już nie jako wyprawka.
    Chociaż meble były zamówione, takie rzeczy jak wanienka, przewijak, kupiłam przezornie ok. 20 tc.
    Nie wiem, jak robić normalną wyprawkę, ale coś czuję, że przecenia się jej wagę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odnośnie szyjki z braku jakiejkolwiek wiedzy się nie wypowiem. Natomiast w kwestii wyprawki z doświadczenia wiem, że spokojnie można ją skompletować w ciągu 2-3 dni, więc jakiegoś wielkiego zapasu czasu mieć nie trzeba :)

    Tak sobie myślę, że w leżeniu też da się znaleźć jakieś plusy - ot, chociażby więcej czasu na czytanie i książkowe wyzwania :)Najważniejsze, żeby wszystko było dobrze z Tobą i Małym Człowiekiem - w sensie żeby za bardzo się na świat nie pospieszył :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rownowaznio, Wezon dobrze pisze o szwie ale wiem tez ze nie wszedzie sie to praktykuje i tez chyba duzo zalezy od tygodnia. Moj lekarz twierdzi: lezec i pachniec. Albo lezec z nogami w gorze i pachniec ;)
    Oby dobrze bylo z Wami :)
    A co do wyprawki, to wiekszosc rzeczy na listach uwazam za zbedne, a to co potrzebne zamawialam bedac w szpitalu (moj ostatni pobyt). Buziaki!

    OdpowiedzUsuń