piątek, 24 października 2014

wróciłam... czyli po histero

jestem już w domu :) ufff...

pobyt tak jak zapowiedziano - 3 dniowy. pierwszy dzień przyjęcie, drugi zabieg, trzeci wypis. po prostu.

nie do końca wiem, czemu kazano nam być na czczo we wtorek, bo badań nie robiono (zostały zlecone w ramach poradni przygotowującej do przyjęcia). dostaliśmy zupkę, tabletki na odgazowanie i pozwolenie na picie do 22. dałoby się przeżyć ;) (dało się w sumie, choć oglądanie reklam, gdzie co druga dotyczyła jedzenia oraz telewizji, gdzie super-modne są programy typu Top Chef czy Ugotowani, nie ułatwiało sprawy ;))

w środę byłam ostatnia w kolejce do zabiegu. przede mną 2 albo 3 laparoskopie oraz histeroskopia. chodziłam po oddziale w tą i w tamtą. w końcu przyszedł mój czas. pamiętam drogę do sali operacyjnej, pamiętam anestezjologa... w sumie pamiętam również, jak kazano mi po wszystkim przenieść się na własne łóżko. i to by było na tyle ze środy. więcej nie pamiętam...

czwartek - oczekiwanie na obchód, oczekiwanie na kartę, na wypis, na męża. i siup... do domku :)

i tak oto jestem u siebie :)

wynik badania histopatologicznego za 2 tygodnie. sama histeroskopia ok. znaleziono jednego małego polipa i go usunięto. poza tym zmian innych nie było.

chcę wierzyć, że to ten mały Pan P. utrudniał Kropkowi życie... chcę wierzyć, że teraz będzie już lepiej. jak będzie, to się okaże.

chociaż przyznam, że takie pobyty nie nastrajają optymistycznie. obok mnie leżały babki, gdzie Pan R. się panoszył. po trochu, po cichu. były dziewczyny, które czekały na wyrok lub nie-wyrok.

tylko ta niepewność jutra... to łączyło nas wszystkie...

10 komentarzy:

  1. też przeżyłam histeroskopie z tym że na żywca ale nie było złe, widziałam wszystko na monitorze. Miałam diagnostyczną robioną najmniejszą optyką i pobrali tylko parę wycinków, czekanie na wynik jest najgorsze. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja strasznie bałam się na żywca... czytałam, że bardzo bolesne, a że pierwszą narkozę przechodziłam dobrze, to nie miałam teraz obaw.

      z wynikami zobaczymy się za niecałe 2 tygodnie. do tego czasu jestem spokojna :)

      Usuń
  2. hmm... ja przyszłam, zrobili, poczekałam chwilę na wynik - wszystko było ok, więc pojechałam do domu. Całość trwała może 2 h.
    ale fakt, to było w KLN, więc może tam inaczej trochę.
    najważniejsze, to być dobrej myśli, ale wiem doskonale, że czekanie na wynik hp nie jest łatwe :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widzisz, mnie to całe rozłożenie na 3 dni w szpital też strasznie dziwiło. wszak np punkcję jajników też robi się jednego dnia, a to podobny pod kątem czasu i narkozy zabieg. ale myślę, że te 3 dni to raczej wymóg NFZ, by mogli zrefundować.

      na wyniki czekam w miarę spokojnie :)

      Usuń
  3. Dobrze że już po. Trzymam kciuki za wyniki i dalszy rozwój wydarzeń :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie, że dobrze :) i mam nadzieję, że teraz już będzie z górki ;)

      Usuń
  4. dzięki Dziewczyny za Wasze komentarze :) i za to że jesteście :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dobrze, że już po wszystkim. W swoim łoźku najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. coś w tym jest :) chociaż całkiem dobrze wysypiałam się w szpitalnym ;)
      a teraz w ogóle się nie wysypiam, bo po powrocie musiałam złapać jakieś przeziębienie i jak nie gardło, to katar... :(

      Usuń
  6. Cieszę się, że już po. Mam nadzieję, że wyniki będą ok.
    A co do trzech dni w szpitalu, to też takie rzeczy przerabiałam... Pierwszy dzień - przyjęcie na oddział, drugi - badania, a trzeci - wypis. Chyba jest tak, że od trzech dni NFZ finansuje pobyt w szpitalu, co wydaje się zupełnie absurdalne.

    OdpowiedzUsuń