wtorek, 10 marca 2015

o tym dlaczego nie lubię spoilerów - czyli subiektywnie o Niezgodnej

skończyłam czytać... trzeci tom za mną... niby się cieszę, ale...

z jednej strony lubię kończyć takie książki. gdy już wiem, że nie czeka na mnie kolejny tom. gdy wiem, że nie będę musiała wyłuskiwać czasu na te 50-100 stron dziennie, by pójść krok dalej...
a jednocześnie nie lubię... bo to koniec... bo zżyłam się jednak z bohaterami... bo... upss... bo zacznę spoilerować?

nie lubię spoilerów.

niestety cała seria Niezgodnej była dla mnie naszpikowana spoilerami od początku do ... tak, niestety do samiutkiego końca. zaczęło się u mnie od obejrzenia filmu. pierwszej części. wtedy (a był to sierpień zeszłego roku i potrzebowałam czegoś na "zabicie czasu" między badaniem bety, a jej wynikiem) nie zdawałam sobie sprawy, że film był kręcony na podstawie młodzieżowej serii pani Veroniki Roth. dowiedziałam się o tym po obejrzeniu filmu. tego dnia jednak obejrzałam inny film (notabene również na podstawie młodzieżówki, który wciągnął mnie ciut bardziej, po którego książki sięgnęłam od razu, mimo gorszej ekranizacji), a o Niezgodnej przypominała tylko rezerwacja książek w bibliotece.

w lutym się doczekałam na owe rezerwacje. tzn doczekałam się na dwa ostatnie tomy - Zbuntowaną i Wierną. na pierwszy czekałam tydzień... wiecie jak to jest, gdy masz w domu 2 i 3 tom, a czekasz na pierwszy? na dodatek na taki, który w sumie już widziałaś? no i który kiedyś "po cichu" udało mi się gdzieś znaleźć w odmętach sieci? po tygodniu więc zaczęłam czytać z laptopa... potem przeniosłam się na czytnik (kochany M. zadbał o moje oczy i mi pożyczył - przy okazji sam będąc chory przeczytał całą serię, skoro już była w domu ;))... pamiętam jak potrafiłam siedzieć do 3-4 w nocy i czytać... taaak. to jest coś co charakteryzuje tą serię. czas mija błyskawicznie. po dwóch dniach skończyłam tom pierwszy i zabrałam się od razu za kolejny.

miało być o spoilerach... no więc mam taki nawyk, że jak już wciągnę się w fabułę, to często albo otwieram gdzieś w środku, albo gdzieś przy końcu... czytam zdanie, lub dwa... i wracam... bo często to tylko rozbudza ciekawość... otóż w przypadku Niezgodnej był to stanowczo zły pomysł... zrobiłam tak zarówno w przypadku drugiego tomu, jak i trzeciego... przy czym przeczytanie strony niby wyrwanej z kontekstu (na dwóch zdaniach się nie skończyło, bo czyta się za szybko) pokazywało od razu zbyt wiele spraw, może nie odpowiedzi, ale psuło efekt zaskoczenia. dodatkowo wchodząc na jakąś stronę dotyczącą ekranizacji doczytałam dosyć istotną informację o zakończeniu... pssst... takie rzeczy powinni pisać drukowanymi literami, że spoiler i nie psuć radości/nieradości z czytania. można by powiedzieć, że sama chciałam... ale... może nie w taki sposób...

trochę więc te wszystkie spoilery opóźniły wzięcie do ręki tomu 3. powinnam już w sumie go oddać do biblioteki, więc pozostał mi ten weekend. wiedziałam o tym. potem się rozchorowałam. ale jak tylko poczułam się lepiej, chwyciłam za książkę.

generalnie - nie jest to wysokich lotów beletrystyka. przynajmniej dla mnie. jest to typowa młodzieżówka. ma być szybko, miło i przyjemnie (choć nie wiem, czy taką ilość brutalności, przemocy i trupów można uznać za przyjemne). akcja toczy się sprawnie. no może mam trochę zastrzeżeń co do przemyśleń bohaterów, może wg mnie jest "trochę" nierealistyczna, jeśli chodzi o ich życiowe mądrości/doświadczenie, ale może jestem już trochę za stara by to oceniać... czyta się jednak trylogię szybko, akcja wciąga na tyle, że jesteś w stanie poświęcić wiele, by dowiedzieć się, jak się skończy ten czy inny wypad. no i nie jest zupełnie pusta, jak na młodzieżówkę - wydaje mi się, że mimo wszystko trochę pokazuje, trochę zadaje pytań, trochę każe szukać własnego miejsca, własnego zdania... ale może doszukuję się głębszych treści ;) bo mnie się ogólnie podoba :)

jeśli więc macie ochotę na Niezgodną, to polecam chwycić najpierw za książkę... jedną... drugą... trzecią... a dopiero potem za film... i kolejny (uwaga - podobno 20 marca wchodzi do kin ekranizacja Zbuntowanej).

macie więc mało czasu ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz