poniedziałek, 9 marca 2015

po tygodniu

minął tydzień od poprzedniego wpisu. nawet ciut więcej... zbierałam się cały weekend, ale nie wyszło... nie wyszło, bo u mnie ponownie grypsko... i temperatura była... i katar... normalnie full wypas :(
więc dzisiaj jestem w domu. doleczam się. gorączka już spadła. mam więc nadzieję, że to tylko takie chwilowe było... i że jutro będę mogła o wszystkim zapomnieć.
w pracy tydzień zleciał za szybko, do dokończenia jest jeszcze mnóstwo spraw, więc tym bardziej nie uśmiecha mi się siedzieć w domu, ale jak mus to mus... zwłaszcza, że mając wczoraj 38stopni za bardzo nie myślałam... dziś już na szczęście lepiej... myślę, więc i piszę :)

plany na ten tydzień są szerokie... o ile się uda, to muszę nadrobić badania infekcyjne przed kolejnym podejściem. no i czeka mnie usg, by zobaczyć, czy coś się nie "urodziło" podczas felernego cyklu... a potem będziemy myśleć, co dalej i kiedy...

moje plany obejmują również powrót do maszyny :) może teraz się uda :) leżąc przeglądałam tegoroczne Burdy, Diany, Anny... i... Sabriny. i aż mnie korci, by ponownie coś spróbować dla siebie zrobić. niech to będzie coś prostego, ale będzie :) no i może wreszcie się zbiorę na bardziej szyciowy wpis?

a za oknem słońce świeci i ciepło chyba jest? i świat jakiś taki pozytywny się wydaje... niech no tylko wydrowieję i sama sprawdzę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz