sobota, 21 marca 2015

w stolicy

w sumie mało mnie w stolicy... ale jestem.

dziś będzie dłużej o dojazdach, pobytach... bo o samej procedurze dużo więcej nie wiem. w skrócie pęcherzyki rosną. ile ich jest to się pogubiłam ;) w środę miałam zwiększaną dawkę leku, by urosły ładnie do soboty i w poniedziałek mogła być punkcja. na wczorajszej wizycie pani dr stwierdziła, że jednak tak ładnie nie urosły... i że dzisiaj pewnie się okaże, co i jak. tyle więc wiem.

no i wiem, że z dnia na dzień mam wizytę. jako że mam trochę km do odbycia (a najczęściej w trakcie stymulacji jeźdżę sama pociągiem) to mój dzień wyglądał tak - pobudka - pociąg - klinika - pociąg - powrót = sen ;) schodził calutki dzień z małą przerwą na jakiś obiad. i o ile taki wyjazd jest raz na kilka dni, to nie ma problemu, raz na dwa dni - jest męczący... to codziennie takiego wyjazdu sobie nie wyobrażam.

w takich sytuacjach szukam sobie noclegu. najczęściej jakiś hostel w okolicy kliniki lub swobodnego dojazdu do niej. i w takiej sytuacji jestem właśnie od wczoraj :) przyjechałam, zakwaterowałam się i chociaż wieczór mam wolniejszy (tzn miałabym, gdybym pakowała się przytomnie i nie stwierdziła, że chyba czegoś mi brakuje). ale czy może być coś piękniejszego, niż zakupy w piątek wieczorem ;) zwłaszcza jak potem można powiedzieć M. "musiałam przecież" ;)

zostaję prawdopodobnie do wtorku (chyba że dzisiaj się okaże, że punkcja będzie we wtorek, to wyskoczę do domu na niedzielę/poniedziałek i potem zostanę do środy). jeśli więc Dziewczyny macie jakiś wolny wieczór/popołudnie i macie ochotę na jakąś kawę/soczek to mnie będzie bardzo miło :) (nie wiem jeszcze kiedy M. do mnie dojedzie, ale to wyjdzie "w praniu").

podsumowując - jestem, żyję... a pęcherzyki żyją swoim życiem... i decydują za nas, co gdzie i kiedy się wydarzy ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz