niedziela, 1 marca 2015

a ja wiem... że nic nie wiem...

i pewnie długo wiedzieć nie będę...

nie mam za bardzo o czym pisać. ot siedzę w pracy (tzn pracuję, a nie tylko siedzę). głównie. nawet nie wiem, co robię popołudniami, bo mijają za szybko. albo może są za krótkie? no dobra... pewnie za dużo siedzę przy kompie. przeglądam. żyję trochę życiem innych... i z jednej strony się cieszę... a z drugiej gdzieś ogarnia mnie nostalgia... takie jest już to życie.

w temacie crio - nie-crio... nadal nic. tzn wiadomo, że raczej na pewno crio na razie nie będzie. mój organizm się chyba rozregulował. nie chciałam pisać, by nie zapeszyć, a wyszło jeszcze gorzej niż poprzednio. tak, ten cykl miał być cyklem do crio. od początku brałam progynovę, by endo ładnie urosło, a nie trzeba było pilnować pęcherzyka (co przyznam, że dla mnie w tym cyklu było dobrą opcją, bo przez pęcherzyk jednak świrowałam). niestety po 8dc kiedy endo było ok 4,9 (czyli jeszcze małe, ale przy moich cyklach dopuszczalne) rozchorowałam się. grypsko paskudne mnie dopadło. w sumie to i mnie i Mojego M. oboje leżeliśmy i kwiczeliśmy ;) liczyłam jednak, że na endo to nie wpłynie. 14dc pojechałam ponownie na usg. i tu wielkie rozczarowanie :( endo miało coś koło 6mm, co przy ilości progynovy, którą miałam brać, było wynikiem co najmniej mało zrozumiałym. nie zdążyłam zadzwonić następnego dnia do kliniki, by zorientować się, że... zaczęło się krwawienie :( no może na początku wyglądało to jak plamienie, ale był to przecież 15dc... i tak wiele miało się jeszcze zdażyć...
już się nie zdaży... przynajmniej nie teraz...

tak więc moje starania jak na razie są bardzo "owocne" i chyba idą nie w tym kierunku co trzeba...
2 poronienia, 2 Fasolki bez efektu, 2 cykle w plecy...

chciałabym powiedzieć, że czas, by coś się zmieniło... ale to nie ode mnie zależy... życie uczy pokory... wobec świata, wobec natury, wobec Stwórcy... i tylko On jeden wie, dokąd zmierza nasza droga... mimo wszystko Mu ufam i wiem, że chce dla nas dobrze :)

i się nie poddam :)

p.s. a by poprawić sobie humor i się odstresować... zamówiłam sobie gazetki szyciowe :) trafiłam dzisiaj na inny tytuł niż dotychczas... i nie mogłam nie sprawdzić :) teraz tylko muszę skończyć do wtorku projekt w pracy i mam nadzieje, że w końcu znajdzie się czas... na maszynę :) ...również tą nową, o której jeszcze nie pisałam :)

4 komentarze:

  1. Powiem Ci, że ja życiowo też ostatnio dopiero wracam do równowagi, bo jak się za dużo dzieje wokół innych to ledwie znajduję czas dla siebie. No i tak nadrobiłam już zaległości w zapowiedziach, teraz siadam do maszyny i drutów. Pora zakończyć przerwane projekty. A Ty odpoczywaj, nie myśl o tym wszystkim. Pochwal się lepiej tymi gazetkami szyciowymi - to to tam zamówiłaś, co za nowy tytuł?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widziałam zapowiedzi... tylko coś ostatnio nie mam głowy do komentowania... jakoś tak ucichłam... może muszę chwilę odpocząć...

      odnośnie nowych tytułów - dotarły do mnie, więc się niedługo pochwalę :) ściągałam od zachodniego sąsiada, więc to nic naszego... ale mnie się podoba :)

      Usuń
  2. Piękny i mądry ten przedostatni akapit. Nie poddawaj się Kochana. W końcu osiągniesz równowagę. A dni już z każdym dniem będą dłuższe, a dzięki temu stan ducha lepszy.
    Jestem z Tobą myślami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedyś nadejdzie taki dzień :) i będzie lepiej :)
      dzięki, że jesteś :) a jak tam u Was? Tygryskowi się poprawia? wracacie do domu?

      Usuń