środa, 2 lipca 2014

twórcza niemoc...

dzień dzisiejszy.

jak prawie nigdy wracam do domu tak jak powinnam - czyli w ciągu 30 minut od teoretycznego zakończenia pracy. obchodzę ogródek. bawię się z psami.

po czym stwierdzam, że mogę dzisiaj coś uszyć. że mam trochę więcej czasu. po czym pada w głowie pytanie - ale co? może coś dla Chrześniaczki? może spódnicę w ramach poznańskiej akcji? może coś z tego lnu, który kupiłam ostatnio? jeśli dla Chrześniaczki, to co? jakąś kosmetyczkę? torebkę? coś z ciucha? ale jaki rozmiar? itd... następuje "100 pytań do"... pytania wiążą się z conajmniej 5-10 minutową analizą danego zagadnienia... zanim więc siadam do maszyny jest już kilka godzin później.

siadam... i albo materiału mam za mało... albo papieru do przerysowania wykroju właśnie zabrakło... albo nie mogę się zdecydować, jaki model wybrać (w czym stosik Burd wynikłych z mojego "zbieractwa" nie pomaga)

więc siedzę przy maszynie... lubię ten stan nawet jak nic nie szyję :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz