tydzień minął jak zwykle szybko... ba! nawet za szybko chciałoby się rzec. miał być to tydzień pod znakiem szycia... miał, bo już poprzednio wspominałam o akcji Tydzień Szycia Dzieciom, w której chciałam wziąć udział.
w skrócie:
w poniedziałek udało mi się przemyśleć co bym chciała uszyć, skąd wziąć wykrój oraz dowiedzieć się miary co niektórych dzieci (a dokładnie mówiąc kuzynki, która jeszcze się "mniej więcej" do tego grona zalicza)
we wtorek udało się usiąść do maszyny :D i to całkiem przypadkowo, o godzinie równie przypadkowej, bo gdzieś w okolicach 11-13. godzina niby normalna, ale biorąc pod uwagę fakt, że jestem zatrudniona w standardowych godzinach, to ten czas powinnam spędzać w pracy... chyba że mam urlop :D urlop miałam przypadkiem, bo okazało się, że cały dzień nie ma być prądu. a co można robić w biurze, gdy prądu brak i nawet światła potrzebnego przy czytaniu ustaw nie ma? otóż... można wziąć wolne i w domu usiąść do maszyny :)
skutek siedzenia - uszyty komin i wykrojona prosta spódniczka dla kuzynki do kompletu :)
w środę - cóż... na ten dzień wybrałyśmy się na zumbę... a potem to już sił zabrakło...
w czwartek - praca, praca i jeszcze raz praca... a potem sen...
w piątek - ponownie tańce :) i brak maszyny...
w sobotę - ogólne sprzątanie i wyjazd do teściów
w niedzielę - urodziny mojej babci... i... przed i po spotkaniu udało się ponownie spotkać z maszyną :) juppi!!! i udało mi się mniej więcej dokończyć spódniczkę! yes, yes, yes!!! mniej więcej, bo czeka na przymiarkę, reakcję... i albo jest ok i zaszywam gumkę, albo poprawiamy... tak czy siak kolejnym etapem będzie ocena przez kuzynkę, więc czekamy na spotkanie :)
tak to się prezentował mój tydzień. szycia było mało, ale było :) efekt jak na moje mozliwości całkiem zadowalający i mam nadzieje, że kolejny TSD będzie równie owocny ;)
aaaa... no i zumba całkiem mnie do siebie przekonała ;) więc jutro ruszam ponownie :)
zobaczymy co przyniesie kolejny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz