środa, 10 grudnia 2014

przed-świąteczna gorączka

właściwie to ta gorączka u mnie ma mniej wspólnego z nadchodzącym czasem, niż bym chciała... wróciłam do pracy, więc dzień automatycznie się skrócił o kilka godzin, w szczytowym momencie skróci się pewnie jeszcze bardziej, bo robota niestety poczekać nie może, terminy gonią, a koniec roku zbliża się nieubłaganie... jutro wyjazd na szkolenie, w piątek może uda się przygotować rozliczenie... a potem będzie sobota :) i niby-weekend ;) ("niby" bo przed świętami niestety zbyt wiele wypoczynku raczej nie będzie)

w sobotę ruszamy do teściów na coroczne przygotowanie pierogów. bardzo mi się ten zwyczaj podoba, bo od lat spotyka się część rodziny, by razem lepić pierogi. a że osób trochę jest i każdy na święta chce coś mieć, toteż trochę tych pierogów ulepić trzeba. przy okazji dyskusje i muzyka... czuć, że to są zawsze spotkania rodzinne i ciepłe :) u mnie w domu rodzinnym nie było tradycji wspólnych przygotowań. wspólne ograniczało się do naszej rodziny, bo w sumie też było całkiem przyjemne, jak razem z rodzeństwem można było wykrawać i piec pierniki. teraz niestety każdy z nas spędza ten czas u siebie...

niestety moje plany szyciowe słabo się realizują... muszę jeszcze raz dokładnie przemyśleć, co komu i dlaczego planuję uszyć, by wyeliminować sytuację, jaka miała miejsce rok temu, kiedy to przez jeden weekend siedziałam przy maszynie prawie non-stop, bo jeszcze temu torba, a tamtemu poduszka pozostała do zrobienia... ale mimo wszystko coś, chociaż jakiś drobiazg, postaram się każdemu uszyć, bo myślę, że to zawsze trochę więcej serca ma, niż najdroższy prezent...


3 komentarze:

  1. Nie ma to jak koniec roku. Mój organizm się zbuntował i siedzę na zwolnieniu, a wiem, że w pracy jest mnóstwo roboty, ale zdrowie ważniejsze. Zawsze powtarzam sobie, że po nowym roku będzie lżej. Akurat :)
    Piękna ta tradycja lepienia pierogów. My z Mężem lepimy sami, bo Wigilię my szykujemy. I własnoręczne prezenty. Super. Bardzo bym się cieszyła z takiego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja już nie wierzę, że w nowym to będzie lepiej... i np że nadrobię to, czego teraz się nie uda... nie da rady... w pracy zawsze jest jeden dzień za mało ;)
      na pierogi niestety się spóźnimy... właśnie się okazało, że opona w samochodzie przebita (hmm... wczoraj coś mi samochód dziwnie skręcał, ale jak to laik nie powiązałam, że może coś być nie tak :( ) i najpierw wóz, a potem droga...
      co do prezentów - podeślij mi swój adres - może jakiś drobiazg się znajdzie? ;)

      Usuń
  2. Fajna ta tradycja lepienia pierogów. Takie wspólne chwile na pewno są ważne. Pierogi lepiłam do tej pory z babcią. Dalej tak robię. :) Choć od ślubu Wigilię spędzaliśmy z Mężem u jego rodziców, to ten zwyczaj lepienia pierogów dalej chcę pielęgnować.
    A własnoręczne prezenty są najlepsze :))

    OdpowiedzUsuń